Prokuratura zajęła się wypowiedzią reżysera Grzegorza Brauna
Stołeczna prokuratura sprawdza, czy wszcząć śledztwo o publicznie nawoływanie do popełnienia zbrodni przez autora filmów dokumentalnych Grzegorza Brauna. Mówił on o "wyprawieniu na tamten świat" dziennikarzy "Gazety Wyborczej'' i TVN. - Nie jestem fanem Brauna, ale nie sądzę, żeby mówił serio - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Piotr Kruszyński, adwokat i karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
26.11.2012 | aktual.: 26.11.2012 15:12
- Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ wszczęła postępowanie sprawdzające w tej sprawie - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura. Powiedział on, że prokuratura zdecydowała się wszcząć postępowanie z urzędu, kierując się publikacjami medialnymi.
Postępowanie sprawdzające, które może trwać do miesiąca, kończy się decyzją o wszczęciu formalnego śledztwa lub odmową tego.
W ramach tego postępowania prokuratura będzie chciała ustalić, czy podczas wypowiedzi Brauna były obecne media; jeśli tak to prokuratura wystąpi o przekazanie ewentualnych nagrań. W postępowaniu sprawdzającym nie można prowadzić przesłuchań. - Na razie będziemy gromadzić materiał, by ustalić, czy można mówić o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa - dodał prokurator.
Będący podstawą postępowania artykuł 255 paragraf 2 Kodeksu karnego stanowi: "Kto publicznie nawołuje do popełnienia zbrodni, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Publiczny charakter takiej wypowiedzi zależy m.in. od ustalenia, czy padła ona na spotkaniu, które było ogólnodostępne.
"Nie jestem fanem Brauna, ale nie sądzę, żeby mówił serio"
Prof. Piotr Kruszyński, adwokat i karnista z Uniwersytetu Warszawskiego ma wątpliwości, czy prokuratura powinna wszczynać z urzędu postępowanie w tej sprawie. - Jeżeli pan Braun namawiał do tego, żeby zabijać ludzi, to oczywiście jest to trafna decyzja prokuratury. Natomiast jeśli była to tylko niestosowna konwencja, metafora zastosowana w ferworze polemiki prokuratura nie powinna wszczynać postępowania. Nie jestem fanem pana Brauna, ale wydaje mi się, że media robią z igły widły. Nie sądzę, żeby mówił serio, chyba, że zachorował psychicznie - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Kruszyński.
Ekspert zastrzega, że musiałby zobaczyć całe nagranie ze spotkania, żeby należycie ocenić kontekst, w jakim zostały użyte słowa o "wyprawieniu na tamten świat". Jak zauważa karnista, dziennikarze dotknięci tą wypowiedzią mogą też wytoczyć reżyserowi proces o ochronę dóbr osobistych, gdyż nawet jeżeli mieliśmy do czynienia z niestosowną figurą retoryczną, Braun przesadził.
"Kule powinny świstać..."
- Kule powinny świstać, a mamy kabaret. Bo kolejny przesąd to wiara w pacyfizm. Wiara, że tu można cokolwiek załatwić, jak nie zostaną w sposób nagły, drastyczny wyprawieni na tamten świat z tuzin redaktorów "Wyborczej" i ze dwa tuziny drugiej gwiazdy śmierci mediów centralnych - TVN. Nie wspominam o etatowych zdrajcach ze starego reżimu [brawa na sali]. Jeśli się nie rozstrzela co dziesiątego, to znaczy: hulaj, dusza, piekła nie ma. Jeżeli nie karze się śmiercią za zdradę, to co? - taką wypowiedź Brauna z wrześniowego spotkania dyskusyjnego w prawicowym klubie cytują media (jest też ona na "You Tube").
Braun jest autorem kontrowersyjnych filmów dokumentalnych o związkach Lecha Wałęsy z SB i o generale Wojciechu Jaruzelskim. W 2008 r. przegrał proces cywilny, wytoczony mu przed wrocławskim sądem przez znanego językoznawcę prof. Jana Miodka, któremu zarzucił współpracę z SB. Z kolei w 2008 r. warszawski sąd uznał, że Braun nie musi przepraszać Wałęsy za film pt. "Plusy dodatnie, plusy ujemne", a Wałęsa Brauna - za określenia, że film - według którego był on TW "Bolkiem" - to "gniot", a Braun to "usłużny dziennikarz".
W 2011 r. Braun mówił na KUL o nieżyjącym już arcybiskupie lubelskim: "Józef Życiński, jako uczestnik życia publicznego w Polsce, był kłamcą i łajdakiem". Atak na śp. arcybiskupa Józefa Życińskiego na KUL, noszącym imię Jana Pawła II, jest radykalnym przekroczeniem zasad kultury i prawdy - oświadczyło wtedy prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Zdaniem KEP "posunięto się do oszczerstwa, które obciąża przede wszystkim sumienie mówiącego, ale także tych, którzy zgadzają się na tego typu wypowiedzi, a nawet je nagłaśniają".