Prokuratura wystąpiła o kontrolę w resorcie finansów
Ministerstwo Finansów ma skontrolować zasadność umorzeń podatków wobec 63 firm. Zwróciła się o to stołeczna prokuratura, badająca aferę korupcyjną w resorcie, w której aresztowani już urzędnicy mieli za łapówki umarzać należności wobec Skarbu Państwa.
Zwróciliśmy się o kontrolę resortową w celu zbadania zasadności umorzeń podatków wobec 63 firm, przy czym ich krąg może się rozszerzyć - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. Nie ujawniła, o jakie firmy chodzi. Prokuratura liczy się z tym, że wyniki kontroli mogą być znane dopiero za kilka miesięcy.
Według wcześniejszych wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, skorumpowani urzędnicy resortu mieli w latach 1994-2004 za łapówki załatwiać zwolnienia podatkowe dla firm. W tym kontekście prasa wymieniała m.in. nazwisko biznesmena i b. senatora Henryka Stokłosy oraz Inter-Commerce Rudolfa Skowrońskiego.
Mazur dodała, że po informacjach, iż przy okazji całej sprawy mogło dojść także do nieprawidłowości w sprawie kas fiskalnych w taksówkach, prokuratura wystąpiła do Głównego Urzędu Miar o kontrolę też i tej sprawy. Chcemy sprawdzić, czy można było dokonywać manipulacji co do wskazań tych taksometrów - dodała Mazur.
W maju w śledztwie w sprawie całej afery zatrzymano łącznie siedem osób. Zatrzymani to m.in. były dyrektor departamentu systemu podatków, a potem dyrektor departamentu podatków bezpośrednich, naczelnik wydziału ds. doradztwa podatkowego, główny specjalista i były szef departamentu podatków bezpośrednich oraz były kierownik referatu ds. kontroli urzędów skarbowych. Zarzuty dotyczą przekroczenia uprawnień w związku z przyjęciem korzyści majątkowych - grozi za to nawet do 12 lat więzienia.
Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek przyznawał, że w aferę mogą być zamieszani pojedynczy sędziowie bądź prokuratorzy. Dodał, że są takie "wstępne informacje", ale trzeba zebrać dowody. Kaczmarek potwierdził, że w jednym z wątków "korupcyjnego układu" pojawia się nazwisko Stokłosy.
Według "Życia Warszawy", minister finansów, wicepremier Zyta Gilowska po zatrzymaniu urzędników napisała do premiera list, w którym skarżyła się, że nie uprzedzono jej o planowanych działaniach. Sama Gilowska nie komentuje treści listu. Kaczmarek tłumaczy, że nieinformowanie jej o planach zatrzymań było podyktowane "przede wszystkim dobrem śledztwa".