Prokuratura: raport komisji o wypadku Mi‑8 idzie pocztą poufną
W drugiej połowie tygodnia Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy śmigłowca, którym leciał premier, otrzyma raport komisji badającej przyczyny wypadku.
26.01.2004 | aktual.: 26.01.2004 12:38
"Raport ma klauzulę poufności i idzie do nas pocztą poufną, a to trochę trwa" - wyjaśnił rzecznik prokuratury ppłk Jerzy Kwieciński.
W piątek komisja podała swe ostateczne ustalenia, z których wynika, że załoga śmigłowca popełniła błąd nieumyślny, nie włączając ręcznego ogrzewania wlotów powietrznych (nie miała bowiem danych wskazujących na oblodzenie silnika). Komisja nie wypowiada się o winie pilota mjr. Marka Miłosza, którego kilkakrotnie na piątkowej konferencji prasowej nazwano "mistrzem".
Ustalenia komisji będą dla nas "w dużej mierze wiążące" - mówił w piątek Kwieciński, dodając, że "mogą one skutkować zarzutami".
Śledztwo jest prowadzone "o nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu powietrznym, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób". To "robocza podstawa prawna", która nie przesądza, czy ktoś istotnie może być winny tego wypadku. Prokuratura przesłuchała już wszystkie osoby lecące feralnym śmigłowcem.
4 grudnia zeszłego roku pilotowany przez mjr. Miłosza rządowy śmigłowiec Mi-8 z 36. pułku lotniczego po awarii obu silników spadł z wysokości ok. 700 m, nieopodal Góry Kalwarii pod Warszawą. W wypadku zostali ranni premier Leszek Miller, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów BOR, trzech pilotów i stewardesa. Premier, który w wypadku doznał uszkodzenia dwóch kręgów piersiowych, spędził w szpitalu 6 tygodni.