Prokuratura Okręgowa w Gdańsku przejęła sprawę Lex Superior
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku przejęła śledztwo w sprawie wezwań do zapłat wysyłanych przez Lex Superior. Do tej pory zgłosiło się 1,4 tys. poszkodowanych na łączną kwotę ponad miliona złotych.
"Działając jako pokrzywdzony posiadacz majątkowych praw autorskich nabytych na podstawie licencji wyłącznej, w związku z wynikami dochodzenia prowadzonymi przez organy ścigania niniejszym wzywam do naprawienia szkody" - tak rozpoczynające się pismo otrzymało ponad 1,3 tys. internautów, którzy korzystali z sieci torrent.
Z pisma wynika, że Kancelaria Prawa (a nie prawna) Własności Intelektualnej Lex Superior domaga się 750 zł za nielegalne udostępnienie filmu pornograficznego. Kancelaria swoje pisma zaczęła rozsyłać w styczniu tego roku. Są one sformowane tak, aby od początku sugerować winę odbiorcy. Brakuje w nich sygnatur postępowań, na które powołują się autorzy pisma. Wszystkich informacji można dowiedzieć się pod specjalnym numerem telefonu. Dopiero pod koniec pisma jest napisane, że minuta połączenia z sekretariatem kancelarii kosztuje 2 zł. Zaskoczeni korespondencją internauci zaczęli zgłaszać się na policję.
- Do chwili obecnej zawiadomienia o przestępstwie złożyło ponad 1,4 tys. osób. Są to osoby, które od spółka Lex Superior otrzymały wezwania do zapłaty kwoty 750 zł. Łączna suma to ponad milion złotych - mówi Wirtualnej Polsce Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Śledztwo jest prowadzone w sprawie doprowadzenia szeregu osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem - dodaje.
Jak Lex Superior zdobył dane osobowe odbiorców listów? Bardzo prosto. W pierwszej kolejności zdobywa się lub generuje adresy IP, a następnie składa się do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Śledczy sprawdzają, kto kryje się za ciągiem cyfr. Wówczas pełnomocnik pokrzywdzonego zagląda do akt sprawy i wyciąga dane osobowe internautów.
Podobny proceder miał miejsce jesienią ubiegłego roku w Warszawie. Jedna z tamtejszych kancelarii prawnych zażądała odszkodowań od kilkudziesięciu tysięcy internautów, którzy udostępniali film "Lech Wałęsa. Człowiek z nadziei". Od lutego do września 2014 produkcja miała zostać nielegalnie udostępniona 460 tys. razy.
Podobnych problemów nie mają zachodnioeuropejskie sądy. Kradzież pozostaje kradzieżą, bez względu na motywacje. Jednak uznają one, że adres IP nie jest dostatecznym dowodem na złamanie prawa. Szczególnie, że liczba miejsc z dostępnym darmowym internetem wzrasta.