PolskaProkuratura odmówiła dochodzenia ws. zostawienia zwłok w miejscu wypadku

Prokuratura odmówiła dochodzenia ws. zostawienia zwłok w miejscu wypadku

Ratownicy pogotowia nie złamali prawa zostawiając na poboczu zwłoki mężczyzny, który po wypadku w Mierzęcicach (Śląskie) zmarł przed przewiezieniem do szpitala. Tak uznała prokuratura w Zawierciu, która odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie znieważenia zwłok.

Prokuratura odmówiła dochodzenia ws. zostawienia zwłok w miejscu wypadku
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

25.09.2013 | aktual.: 25.09.2013 14:05

Do wypadku doszło w lipcu tego roku na drodze S1. Ekipa karetki po nieudanej próbie resuscytacji wróciła na miejsce wypadku i zostawiła tam ciało, tłumacząc, że nie może przewozić zwłok.

- Uznaliśmy, że żadna ze służb ratowniczych wezwanych na miejsce tego wypadku nie popełniła przestępstwa znieważenia zwłok - powiedział prokurator Wojciech Szczygieł z Prokuratury Rejonowej w Zawierciu.

Decyzję o odmowie wszczęcia dochodzenia prokuratura przesłała żonie zmarłego mężczyzny. Dotychczas nie wpłynęło jej zażalenie.

Śledczy zajęli się tą sprawą w sierpniu, po doniesieniach prasowych. O wypadku, do którego doszło 13 lipca, i działaniach służb ratunkowych napisał wtedy "Dziennik Zachodni". Jak podała gazeta, gdy ratownicy z Mierzęcic przyjechali na miejsce, 55-letni ranny mężczyzna był przytomny i był z nim kontakt. W drodze do szpitala stracił przytomność i ratownicy podjęli resuscytację.

Nie pojechali do szpitala, ale na miejsce wezwali karetkę "S" z Będzina, w której był lekarz, i to on jako osoba uprawniona stwierdził zgon. Według relacji strażaków i policjantów, na które powoływała się gazeta, ratownicy wrócili na miejsce wypadku, pozostawili ciało mężczyzny i odjechali.

Przełożeni ratowników krótko po publikacji stanęli na stanowisku, że w działaniu załogi karetki było żadnych uchybień. Dyrektor Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu Marek Jeremicz mówił, że ekipa karetki po zabraniu pacjenta przez ponad 40 minut próbowała go reanimować. Zdołała odjechać zaledwie kilkaset metrów od miejsca wypadku, po czym wróciła na miejsce. - Zwłoki zostawiono na miejscu, z pełnym poszanowaniem, pozostawiając je pod kontrolą policjantów - zaznaczył dyrektor.

Jak tłumaczył, karetka nie zawiozła ciała do szpitala, bo - według niego - nie zostałoby tam przyjęte. Zwłoki powinna zabrać firma pogrzebowa. Jeremicz wskazywał na brak jednoznacznych przepisów, jak należy postępować w takich sytuacjach.

Po nagłośnieniu sprawy prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz wystosował list do premiera, ministra zdrowia oraz posłów z prośbą "o podjęcie działań legislacyjnych mających na celu ustawowe określenie zasad stwierdzania zgonu i jego przyczyny, wystawiania karty zgonu oraz finansowania związanych z tym kosztów w sposób odpowiadający rzeczywistości społecznej, gospodarczej i administracyjnej".

Hamankiewicz przypomniał, że obecnie obowiązujące regulacje w tym zakresie zawarte są w ustawie z 1959 r. i rozporządzeniu z 1961 r. Zwrócił uwagę, że brakuje jednoznacznych przepisów o finansowaniu kosztów związanych z wystawieniem karty zgonu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (323)