Prokuratura nie ufa prezydentowi Słupska
Gdańska prokuratura uchyliła poręcznie osobiste
złożone przez prezydenta Słupska Macieja Kobylińskiego (SLD) za
działacza Sojuszu Ireneusza B., podejrzanego o żądanie 3 mln
zł łapówki od firmy, która chciała wybudować elektrownię
wiatrową. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku uznała, że Kobyliński nie
jest już osobą godną zaufania, by mógł ręczyć za podejrzanego.
"Według oceny prokuratora, na podstawie materiału zebranego w sprawie, pan prezydent przestał odpowiadać wymogom nakładanym przez przepis art. 272 kodeksu postępowania karnego" - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Konrad Kornatowski.
Zgodnie z tym przepisem, "poręczenie, że oskarżony stawi się na każde wezwanie i nie będzie w sposób bezprawny utrudniał postępowania można przyjąć od osoby godnej zaufania". Kornatowski nie chciał ujawnić, dlaczego prezydent Kobyliński stracił status osoby godnej zaufania. "Nie chcę tego komentować" - powiedział.
Kornatowski podkreślił jedynie, że uchylenie poręczenia związane jest z materiałem dowodowym ujawnionym w tej sprawie. Zapytany, czy w związku z tym prezydent Słupska może być kolejnym podejrzanym w sprawie tzw. afery wiatrakowej, odpowiedział, że "raczej nie".
Maciej Kobyliński miesiąc temu poręczył osobiście za Ireneusza B. Rzecznik prokuratury mówił wówczas, że "poręczenie to zostało przyjęte, i w związku z tym z 40 do 10 tys. zł zmniejszone zostało ustalone wcześniej poręczenie majątkowe".
Ireneuszowi B. w związku z tzw. aferą wiatrakową postawiono zarzuty w styczniu. Zarzuca się mu m.in. usiłowanie doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem polsko-niemieckiej spółki DEA. Według prokuratury działanie Ireneusza B. zmierzało do tego, by prezes spółki DEA przekazał na rzecz aeroklubu słupskiego kwotę nie mniejszą niż 3 mln zł, w zamian za to, że Ireneusz B. nie będzie przeszkadzał w uzyskaniu pozwolenia na budowę tzw. farmy wiatrakowej w miejscowości Skarszew Górny. Jak ustalono, Ireneusz B. propozycje takie miał składać dwukrotnie wiosną 2002 r.
Sprawę ujawniła w czerwcu ubiegłego roku "Rzeczpospolita". Gazeta poinformowała wtedy o żądaniu przez B. 3 mln zł łapówki w zamian za wydanie zgody na wybudowanie elektrowni wiatrowych przez polsko-niemiecką spółkę DEA.