Prokuratura: nie było nacisków ws. śledztwa przeciw Rywinowi
Nie było żadnych nacisków z kierownictwa
prokuratury ani w sprawie niestawiania zarzutów prezesowi TVP
Robertowi Kwiatkowskiemu, ani żadnych innych - oświadczyli
prokurator generalny Grzegorz Kurczuk oraz kierownictwo prokuratury.
Prokuratorzy zarzucili "manipulację i efekciarstwo" "Życiu Warszawy", które napisało w środę, że Wanda Marciniak z zespołu prowadzącego śledztwo przeciw Rywinowi odeszła z prokuratury na znak protestu przeciwko temu, iż zarzutów nie postawiono Kwiatkowskiemu. Kurczuk oświadczył, że informacje "ŻW" są niesprawiedliwe i niezgodne z faktami. Zapewnił, że wszelkie merytoryczne decyzje dotyczące losów śledztwa przeciw Rywinowi podejmowali suwerennie prokuratorzy prowadzący to postępowanie.
"Byłem w tej sprawie świadkiem i postanowiłem się w ogóle nie wypowiadać na ten temat (...), ale jest jakaś granica" - powiedział Kurczuk. Zapewnił, że osobiście nie nadzorował śledztwa ws. Rywina i od razu ten nadzór przekazał - na początku prokuratorowi krajowemu Karolowi Napierskiemu, a potem swemu nowemu zastępcy - Kazimierzowi Olejnikowi.
Prokuratorzy oświadczają
Podobne oświadczenia złożyli także nadzorujący pośrednio lub bezpośrednio prace prokuratury w sprawie Rywina inni prokuratorzy: Olejnik, Napierski, dyrektor biura ds. przestępczości zorganizowanej w Prokuraturze Krajowej Ryszard Rychlik, prokurator z jego biura nadzorująca to śledztwo - Danuta Bator, a także warszawski prokurator apelacyjny Zygmunt Kapusta oraz bezpośrednio prowadząca to postępowanie szefowa zespołu prokuratorów Katarzyna Kwiatkowska.
"Najpierw zarzucano prokuraturze, że działa opieszale, że śledztwo jest pozorowane i gra się na czas, a tymczasem 'Życie Warszawy' zarzuca, że działamy za szybko" - oświadczył Napierski. Zadeklarował, że prokuratura przede wszystkim zabiega o to, by śledztwa toczyły się "sprawnie i rzetelnie".
Jego myśl rozwinął Olejnik. Mówił, że po objęciu nadzorem tego śledztwa, doszedł do wniosku, że jest ono prowadzone w "niewłaściwy sposób", ale nie pod względem merytorycznym, lecz organizacyjnym - wcześniej bowiem prowadziła je prokurator Anna Baranowska. Olejnik postanowił, że sprawa będzie prowadzona "kolektywnie", przez trzyosobowy zespół prokuratorów.
Skrajna podłość według Olejnika
Olejnik powiedział ponadto, że nigdy nie zdarzyło się, by sugerował prokuratorom prowadzącym sprawę jakiekolwiek rozstrzygnięcia, a takie zarzuty postawione w gazecie nazwał "skrajną podłością". Przyznał, że doszło do kilku spotkań z tymi prokuratorami, ale role były odwrócone - to on miał pytać prokuratorów, czy są podstawy do objęcia zarzutami osób innych niż Rywin, i czy są podstawy do zmiany kwalifikacji prawnej czynu zarzuconego filmowcowi.
"Przyznaję się, miałem w tej sprawie swój pogląd, ale za każdym razem słyszałem od prokuratorów prowadzących śledztwo, że nie ma do tego podstaw" - mówił Olejnik.
"Ale były spotkania w ministerstwie z prokuratorami prowadzącymi to postępowanie, gdzie ustalano linię śledztwa?" - pytały dziennikarki "Życia Warszawy", autorki środowego artykułu. "Jeśli tak to pani interpretuje, to chyba czytaliśmy różne książki" - odpierał Olejnik.
Zespół zdążył
Ryszard Rychlik i Danuta Bator tłumaczyli, dlaczego Prokuratura Krajowa postanowiła przedłużyć śledztwo przeciw Rywinowi o dwa, a nie trzy miesiące, jak wnosiła Prokuratura Apelacyjna. Rychlik powiedział, że uznali, iż tyle czasu wystarczy, wobec zintensyfikowania prac, bo nad śledztwem pracował zespół prokuratorów. "I zdążyli. Gdyby nie zdążyli, mieli prawo złożyć wniosek o kolejne przedłużenie śledztwa, ale takiego wniosku nie było" - skonkludował Rychlik.
Olejnik wyjaśnił, że Kodeks postępowania karnego zakłada, iż śledztwo powinno trwać trzy miesiące, ale prokuratura wyższej instancji może się zgodzić na jego przedłużenie, jeśli otrzyma stosowny wniosek. Proszony przez dziennikarzy o komentarz do wypowiedzi szefa komisji śledczej Tomasza Nałęcza, który mówił, że ma żal do prokuratury, iż nie wiedział o przedłużeniu śledztwa, replikował: "być może termin, w którym pan marszałek Nałęcz przyswajał sobie Kpk, był zbyt krótki".
Zygmunt Kapusta oświadczył z kolei, że Prokuratura Apelacyjna nie otrzymała od komisji śledczej wniosku o udostępnienie jej akt podręcznych śledztwa. "Dotychczas nie było takiej praktyki, by je udostępniać komukolwiek i mam nadzieję, że ta praktyka nie ulegnie zmianie" - powiedział.
Marginalna rola Marciniak
"Na żadnym etapie śledztwa pani prokurator Marciniak nie zwracała się do mnie z sugestią, by objąć zarzutami Roberta Kwiatkowskiego, nigdy nie miała dostępu do całości akt sprawy i ich nie znała, bo jej rola w tym śledztwie była marginalna" - dodał Kapusta.
"Nigdy nikomu nie przedstawiłabym zarzutów, bez przekonania o słuszności i oparcia w dowodach. Na podejrzeniach i hipotezach opierać się nie mogę" - mówiła Katarzyna Kwiatkowska. Dodała, że jest jej przykro, iż była koleżanka z pracy wypowiedziała się w ten sposób.
Prokuratura potwierdziła zarazem, że oprócz przesłania sądowi w czerwcu aktu oskarżenia Rywina i umorzenia w odrębnym wątku postępowania w sprawie niepowiadomienia organów ścigania o przestępstwie Rywina przez "wysokich funkcjonariuszy publicznych, w tym premiera", w dalszym ciągu prowadzone jest śledztwo w sprawie domniemanego nielegalnego przepływu środków między Telewizją Polską a firmami Rywina.
Uzasadniając to dobrem śledztwa, nie chciano jednak ujawnić szczegółów czy postępów śledztwa. Prokuratorzy zapewnili jedynie, że także w tym śledztwie merytoryczne decyzje podejmują prowadzący, bez żadnych nacisków.
Będą zeznawać
Odnosząc się do zamiaru wezwania prokuratorów przed komisję śledczą Olejnik zadeklarował, że wszyscy wezwani "jako legaliści" stawią się, by złożyć zeznania. Zwrócił jednak uwagę, że prawną konsekwencją takiego stanu rzeczy będzie konieczność usunięcia się ze sprawy każdego z prokuratorów, którzy złożyliby zeznania - żaden z prokuratorów nie mógłby już nadzorować, czy prowadzić żadnego śledztwa związanego ze sprawą Rywina, ani nawet oskarżać Rywina przed sądem.
Prokuratorzy powiedzieli, że odczuwają "ubolewanie" z powodu publikacji "ŻW", ale nie podadzą gazety do sądu. Kurczuk zadeklarował ponadto, że nie wniesie sprzeciwu wobec wpisania na listę adwokacką prokurator Wandy Marciniak, choć jako minister sprawiedliwości ma do tego prawo. "Nie walczę z ludźmi, tylko z poglądami" - powiedział.