Prokuratura na razie nie komentuje zeznań Marciniak
Prokuratura Apelacyjna w Warszawie na razie nie komentuje odtajnionych przez komisję śledczą zeznań byłej prokurator Wandy Marciniak, która prowadziła śledztwo wobec Lwa Rywina, a odeszła z prokuratury, bo nie podobały się jej "metody pracy".
Jak wyjaśnił rzecznik PA, Zbigniew Jaskólski prokuratura nie dostała jeszcze od komisji odtajnionych zeznań Marciniak, a nie może w swych komentarzach opierać się na "wiedzy gazetowej".
Dodał, że Prokuratura Apelacyjna cały czas prowadzi postępowanie sprawdzające w sprawie ujawnienia tajemnicy zeznań Marciniak przed sejmową komisją śledczą. Po zeznaniach Marciniak dziennik "Rzeczpospolita" ujawnił fragmenty jej poufnych przesłuchań. Skrytykował to szef komisji Tomasz Nałęcz, który jednak nie złożył zawiadomienia o przestępstwie. Złożył je zaś wiceszef komisji Bogdan Lewandowski (SLD), według którego mogło dojść do przestępstwa nie tylko ze strony osoby, która przekazała dziennikarzowi treść zeznań Marciniak, ale także gazety, która je wydrukowała.
Zeznania Marciniak, które złożyła na początku września, zostały w środę odtajnione przez komisję śledczą. Dziennikarzom rozdano kopie protokołu zeznań. Protokół ma blisko 80 stron. Zeznała ona m.in., że podczas spotkania z przedstawicielami Prokuratury Krajowej - przed drugim przesłuchaniem premiera Leszka Millera - prokurator referent sprawy otrzymała kartki z pytaniami do szefa rządu. Marciniak zeznała też, ze prezes TVP Robert Kwiatkowski nie miał w ogóle żadnego związku z jej odejściem z prokuratury, "ani jego sprawa, ani jego wątek".
Zapytana, dlaczego uznała, że nie może dalej pracować i dlaczego o tym poinformowała media, Marciniak odparła, że "nie podobały mi się metody pracy - metody pracy, z którymi zetknęłam się w Wydziale II Prokuratury Apelacyjnej, a w szczególności brak niezależności prokuratora prowadzącego sprawę". "Sprawę Rywina?" - dociekał Jan Rokita. "Nie, każdą sprawą" - odpowiedziała.