PolskaProkuratura: Kieres miał prawo ujawnić sprawę o. Hejmy

Prokuratura: Kieres miał prawo ujawnić sprawę o. Hejmy

Wobec "braku znamion czynu zabronionego",
stołeczna prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie ujawnienia w
2005 r. przez ówczesnego prezesa IPN Leona Kieresa informacji, że
dominikanin o. Konrad Hejmo był tajnym współpracownikiem SB.

Prokuratura: Kieres miał prawo ujawnić sprawę o. Hejmy
Źródło zdjęć: © AFP

O. Hejmo, który w tym postępowaniu miał status pokrzywdzonego, może się odwołać od tej nieprawomocnej decyzji - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. Nie ujawniła szczegółów sprawy, w tym m.in. kto złożył zawiadomienie o przestępstwie złamania ustawy o ochronie danych osobowych w całej sprawie - za co grozi do 2 lat więzienia.

Pod koniec kwietnia 2005 r., krótko po śmierci papieża Jana Pawła II, Kieres publicznie podał nazwisko o. Hejmy z Watykanu jako współpracownika służb specjalnych PRL. Było to pierwsze ujawnienie sprawy związków z SB znanego duchownego - co spowodowało poruszenie opinii publicznej.

Kilku dominikanów z Poznania napisało wtedy do ówczesnego Rzecznika Praw Obywatelskich Andrzeja Zolla o sprawdzenie, czy Kieres nie złamał w ten sposób prawa. Zoll w liście do marszałka Sejmu i prezesa IPN wyraził opinię, że ustawa o IPN nie upoważniała prezesa IPN do "ujawniania z urzędu personaliów osób współpracujących z organami bezpieczeństwa". Podkreślił też, że IPN może ujawniać takie dane określonej osobie (np. pokrzywdzonemu w rozumieniu ówczesnej ustawy o IPN) lub instytucji (sąd, prokuratura itp.), ale nie opinii publicznej.

Po tym liście pojawiła się wypowiedź dominikanina z Poznania o. Nikodema Brzózego, że "konkretna decyzja ws. ewentualnego złożenia przez o. Hejmo zawiadomienia do prokuratury o popełnieniu przez szefa IPN przestępstwa i domaganiu się zadośćuczynienia zapadnie w ciągu kilku dni". Potem w sprawie zapadła cisza.

Według autorów specjalnego raportu IPN z czerwca 2006 r., o. Hejmo w latach 1975-1988 świadomie współpracował z tajnymi służbami PRL; mógł zaś nie wiedzieć, że zarejestrowały go one jako tajnego współpracownika. Opracowanie potwierdziło, że o. Hejmo w latach 1975-1980 kontaktował się z SB w kraju, a od 1980 do 1988 - gdy był już w Watykanie - z wywiadem PRL, którego jeden z rezydentów, o kryptonimie Lakar, podawał się w kontaktach z nim za agenta wywiadu zachodnioniemieckiego. O. Hejmo dostał od niego w latach 1981-1988 ponad 19 tys. DM - napisano w raporcie. Ostatnio w IPN odnaleziono akta samego "Lakara".

Nie byłem nigdy świadomym donosicielem z zamiarem szkodzenia osobom prywatnym, współbraciom zakonnym, hierarchii czy Kościołowi - oświadczył o. Hejmo po tym raporcie. Przyznał, iż mógł nieświadomie przekazywać informacje osobie, o której myślał, że jest agentem służb Niemiec Zachodnich. Zarazem przeprosił "wszystkich współbraci w wierze i tych, którym moje słowa lub postawa utrudniły wejście do Wspólnoty Dzieci Bożych".

Według o. Hejmy, zapiski SB o nim są "tendencyjne" i tworzą "zniekształcony i całkowicie zafałszowany obraz mojej pracy, szczególnie duszpasterskiej". Jego zdaniem, "kto nigdy nie załatwiał spraw kościelnych w czasie panowania reżimu komunistycznego, ten nie zrozumie po ludzku takich raportów".

Jedyna sankcja, jaka spotkała o. Hejmę, to pozbawienie go funkcji opiekuna polskich pielgrzymów w Rzymie. Władze jego macierzystego zakonu (generał w porozumieniu z prowincjałem o. Maciejem Ziębą) zdecydowały, że ma on być wysłany na pokutę do jednego z włoskich klasztorów.

W 2006 r. następca Kieresa, Janusz Kurtyka uznał za błąd swego poprzednika ujawnienie krótko po śmierci Jana Pawła II sprawy współpracy o. Hejmy. Kurtyka przyznał, że przeprosił za to dostojników Kościoła.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)