Prokuratura i PIP badają przyczyny wypadku na posesji Wassermanna
Krakowska prokuratura i Państwowa Inspekcja
Pracy wyjaśniają przyczyny tragicznego wypadku, do jakiego doszło
na terenie posesji ministra koordynatora służb
specjalnych Zbigniewa Wassermanna. Przy pracach remontowych dachu
spadł 46-letni robotnik i w ciężkim stanie trafił do szpitala.
04.10.2006 | aktual.: 04.10.2006 15:15
Materiały w tej sprawie wpłynęły już do prokuratury. Będzie prowadzone postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązku przez osobę odpowiedzialną za bezpieczeństwo i higienę pracy i narażenie pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia - powiedziała rzeczniczka krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska.
Także krakowska inspekcja pracy prowadzi swoje postępowanie w tej sprawie. Na czwartek zapowiedziała konferencję prasową, podczas której podane zostaną o tym bliższe informacje. Naświetlony zostanie także - jak podała rzeczniczka Okręgowego Inspektoraty Pracy Anna Majerek - "narastający w przerażającym tempie w Małopolsce problem wypadków przy wykonywaniu robót budowlano- montażowych i przedstawiona konieczność podejmowania działań prewencyjnych".
Jak poinformowała Majerek, PIP wstrzymała prace na terenie posesji. Ze wstępnych ustaleń inspektoratu wynika, iż stwierdzono tam nieprawidłowości, m.in. w budowie rusztowania. Nie wiadomo natomiast, jaka była bezpośrednia przyczyna wypadku, ponieważ nie było jego świadków. Mężczyzna spadł na taras, nie jest wykluczone, że z drabiny. Szczegóły ustaleń zostaną podane podczas konferencji prasowej - powiedziała Majerek.
W oświadczeniu minister Wassermann napisał: "Jestem głęboko poruszony informacją o poważnym wypadku, jakiemu uległ jeden z pracowników firmy wykonującej remont mojego domu. Zaskoczenie moje jest tym większe, że prace wykonuje renomowana firma budowlana, dająca gwarancję wysokiego profesjonalizmu. Szczerze współczuję poszkodowanemu w tym nieszczęśliwym wypadku".
W sprawie wadliwości wykonania budynku Wassermanna, który wymagał m.in. wymiany dachu, toczy się przed krakowskim sądem cywilnym proces. Budowniczy domaga się w nim od ministra koordynatora zapłaty 4 tys. zł jako reszty należności za budowę domu. W toku procesu biegły w opinii sporządzonej na żądanie sądu stwierdził, że szkody wyrządzone błędami w budowie sięgają 120 tys. zł.
Za pomawianie ministra Wassermanna o oszustwa przy zapłacie za budowę domu odpowiadała przed sądem teściowa budowniczego. Sąd w procesie z prywatnego aktu oskarżenia uznał, że Wanda Gąsior pomówiła ministra, jednak warunkowo umorzył postępowanie na dwa lata. Jednocześnie zobowiązał ją do częściowego naprawienia wyrządzonej szkody poprzez zapłacenie na rzecz Wassermanna tysiąca złotych, do pisemnego przeproszenia go w terminie miesiąca od uprawomocnienia się wyroku i zwrócenia mu 300 zł kosztów procesu. Wyrok jest nieprawomocny.
Sprawę nieprawidłowości przy budowie domu bada także z zawiadomienia Wassermanna prokuratura, która postawiła przedsiębiorcy budowlanemu zarzuty narażenia rodziny Wassermannów na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz oszustwo. Pięciu innym osobom zarzuciła nieumyślne narażenie rodziny ministra na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Są to osoby, które instalowały i przeprowadzały kontrolę instalacji elektrycznej m.in. przy montażu wanny z hydromasażem. Śledztwo w tej sprawie prowadzone jest w Prokuraturze Okręgowej Warszawa Praga.