Prokuratura czeka na dysk z komputera Grzesika
Katowicka prokuratura liczy, że
wkrótce dotrze do twardego dysku z laptopa skradzionego w marcu
tego roku posłowi Andrzejowi Grzesikowi (Samoobrona), członkowi
sejmowych komisji: ds. Służb Specjalnych i śledczej ds. PKN Orlen.
W poniedziałek tygodnik "Nie" opublikował zawartość dysku pisząc, że dysk "wylądował w redakcji 'Nie'" w połowie maja. Zastępca redaktora naczelnego "Nie" Przemysław Ćwikliński powiedział, że sam dysk nie był w posiadaniu redakcji; miała ona jedynie informacje na nim zawarte.
Według tygodnika z informacji z dysku wynika, że posłowi ktoś przygotowuje pytania do przesłuchań przed komisją śledczą. Znalazły się tam pytania m.in. do Leszka Millera, Wiesława Kaczmarka, Aleksandra Kwaśniewskiego. Poseł w swoim komputerze miał - jak utrzymuje "Nie" - zdjęcia "gołych babek". Były tam też wulgarne pastisze znanych piosenek.
Grzesik przekonuje, że publikacja "Nie" jest "przerysowana". Podczas konferencji prasowej w Katowicach oświadczył, że dysk nie zawierał informacji zagrażających bezpieczeństwu państwa i pracom komisji. Pytany, czy zamierza wystąpić z pozwem przeciwko tygodnikowi, powiedział, że rozważa kroki prawne.
Z całą stanowczością mogę powiedzieć, że na pewno takich plików, które kompromitowałyby mnie jako polityka, nie ma. Jestem tego pewien i spokojnie mogę spać - oświadczył poseł.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach Tomasz Tadla powiedział dziennikarzom, że informację o dysku z komputera Grzesika prokuratura otrzymała od "Nie" w ubiegłym tygodniu. Jednocześnie - według Tadli - redakcja zaoferowała pomoc w przekazaniu dysku na potrzeby prowadzonego śledztwa. Zostanie on zabezpieczony, poddany oględzinom i zbadany przez biegłego informatyka - powiedział Tadla.
Tymczasem według zastępcy redaktora naczelnego "Nie" Przemysława Ćwiklińskiego, sam dysk nie był w posiadaniu redakcji. Mieliśmy tylko informacje zawarte na nim. Pozwolono nam zajrzeć, obejrzeć, a nie skopiować i na podstawie tego napisaliśmy publikację, a potem przekazaliśmy nasze informacje prokuraturze uznając, że to nasz obowiązek i że to może naprowadzić na trop sprawców - wyjaśnił.
Informacje z dysku redakcja miała uzyskać od osoby z zewnątrz. Ćwikliński dodał, że redakcja "Nie" była rozczarowana zawartością dysku, bo okazało się, że są na nim dane niezbyt istotne, tylko "drobiazgi". W jakiś sposób za te informacje zapłaciliśmy. Nie jestem wtajemniczony w negocjacje, ale wiem, że mogliśmy zapłacić, niekoniecznie pieniędzmi - powiedział Ćwikliński.
Cieszę się z tego, że odnalazł się twardy dysk z mojego komputera. Szkoda tylko, że trafił akurat do redakcji tygodnika "Nie" - powiedział Grzesik na konferencji prasowej.
Poseł powtórzył, że na dysku znajdowały się m.in. poufne informacje związane z jego działalnością w komisjach i wiele dokumentów dotyczących działalności partyjnej. Zaznaczył, że nie ma tam informacji zagrażających bezpieczeństwu państwa lub pracom komisji.
Oprócz tego na twardym dysku znajdowały się również prywatne pliki i tu chcę zaprzeczyć - nie ma tam żadnych pirackich kopii nagrań. Nie ma też żadnych zdjęć pornograficznych, za co daję głowę - oświadczył.
Sprecyzował, że są tam zdjęcia kobiet, ale nie ma to nic wspólnego z pornografią. Dopytywany, jakie to zdjęcia, odpowiedział, że m.in. rodzinne. Wśród kilkuset plików być może znajdowały się także piosenki, o których pisze "Nie".
Grzesik zaprzeczył, by za pomocą komunikatora internetowego w laptopie kogoś podsłuchiwał. Jak zapewnił, służył mu on m.in. do monitorowania jego biur. Jestem pracodawcą dla kilku osób w województwie, w związku z tym, aby mogli oni dobrze wykonywać swoje obowiązki, być w pracy, pracować, kontrolowałem ich po prostu - powiedział.
Poinformował, że jeszcze w poniedziałek złoży w prokuraturze nowe zeznania. Dodał, że zrobi wszystko, aby zostały ustalone wszystkie okoliczności związane z kradzieżą i publikacją w "Nie". Być może to jeden z elementów walki w komisji śledczej - powiedział poseł.
Zbulwersowany jestem tym, że tygodnik "Nie" opublikował w większości prywatną część zawartości pamięci twardego dysku z mojego laptopa. Tygodnik "Nie" powinien odpowiadać sam za siebie - dodał poseł.
Także szef komisji śledczej ds. PKN Orlen Andrzej Aumiller (UP) uważa, że opublikowanie zawartości twardego dysku z komputera Grzesika to naruszenie jego prywatności. Dysk, to tak jak list; cudzych listów się nie czyta, to naruszenie prywatności - uważa Aumiller. Przyznał jednak, że dziewczyny, piosenki albo to, że posłowi ktoś przygotowuje pytania, jest zawstydzające.
Członek komisji Antoni Macierewicz (RKN) wątpi, czy rzeczywiście w komputerze Grzesika było to, o czym pisze gazeta. Nie ma też wątpliwości, że to prowokacja wobec komisji. Jeśli coś ginie, a następnie znajduje się u człowieka, który żeruje na takich działaniach, to rzecz jest przygotowaną prowokacją - powiedział.
Komputer posła Grzesika był w środku jego volkswagena passata, skradzionego w marcu tego roku w Katowicach. Tuż po tym Grzesik mówił, że kradzież mogła być zaplanowaną akcją polityczną, wymierzoną w członków komisji ds. PKN Orlen.
Prokuratura Rejonowa Katowice Wschód umorzyła sprawę kradzieży, nie wykrywając sprawców. Jeden z prokuratorów powiedział, że teraz prokuratura będzie starała się dotrzeć do dysku.