Prokuratura chce przedłużyć śledztwo dot. wypadku licealistów
Łomżyńska prokuratura okręgowa, prowadząca śledztwo dotyczące wypadku autokaru z licealistami koło Jeżewa (Podlaskie) podjęła decyzję o jego przedłużeniu. To reakcja na postulaty rodzin ofiar tej katastrofy, które domagają się bardziej szczegółowych ustaleń.
W czwartek dziesięć matek licealistów, którzy zginęli w tym wypadku, spotkało się w Ministerstwie Sprawiedliwości w Warszawie z zastępcą prokuratora generalnego Jerzym Engelkingiem.
Złożyły petycję, w której domagają się bardziej szczegółowych niż dotąd ustaleń, dotyczących m.in. przyczyny pożaru autokaru.
Tymczasem łomżyńska prokuratura do końca lutego miała podjąć decyzję o umorzeniu śledztwa z powodu śmierci kierowcy, który 30 września ubiegłego roku doprowadził do wypadku. Postanowienie to opierać się miało przede wszystkim na ustaleniach biegłych.
W piątek podjęła jednak decyzję o konieczności przedłużeniu śledztwa. Wystąpimy o to do Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku, w związku z wnioskami (rodzin), które mieliśmy możliwość usłyszenia za pośrednictwem środków masowego przekazu - poinformował Tadeusz Marek z Prokuratury Okręgowej w Łomży.
Dodał, że prokuratura chce jeszcze raz "poddać analizie" zebrany dotąd materiał dowodowy i zapoznać się z materiałami z jednej z prokuratur białostockich, a dotyczących sprawy z zawiadomienia Inspekcji Transportu Drogowego po kontroli w firmie, do której należał autokar.
Jednocześnie prokurator Marek podkreślił, że dotychczasowe opinie biegłych w tej sprawie nie wzbudzają zastrzeżeń i jednoznacznie wskazują, że do wypadku doprowadził kierowca autokaru, naruszając przepisy ruchu drogowego, a gwałtowny pożar pojazdu spowodował zapłon paliwa z rozbitego zbiornika tego pojazdu.
Dodał też, że dotąd nie udało się ustalić, by postępowanie organizatorów wyjazdu i jakieś ich uchybienia miały związek przyczynowo-skutkowy z wypadkiem.
Do tragedii doszło 30 września o godz. 6.40 na drodze Warszawa- Białystok, w okolicach Jeżewa. Autokar, którym jechali do Częstochowy uczestnicy pielgrzymki maturzystów, zderzył się czołowo z ciężarową lawetą, na którą najechał jeszcze bus.
Zginęło dziesięcioro nastolatków, dwaj kierowcy z autokaru i kierowca lawety, a około czterdziestu osób zostało rannych. Większość ofiar zginęło w pożarze, a nie od zderzenia.
Na podstawie opinii biegłych ustalono, że to kierowca autobusu doprowadził do katastrofy drogowej. Jadąc za szybko, wyprzedzał niezgodnie z zasadami ruchu drogowego inny samochód, w wyniku czego doprowadził do zderzenia.
Biegły z zakresu ruchu drogowego ocenił też, że żadna inna przyczyna wypadku nie wchodzi w grę. Oba samochody były sprawne technicznie i ich stan nie miał wpływu na wypadek, a także wyprzedzany inny pojazd (nieustalony w śledztwie) nie przyczynił się do zdarzenia.
Biegły z zakresu pożarnictwa ustalił, że autokar stanął w płomieniach, bo w wyniku zderzenia został zniszczony jego lewy zbiornik z paliwem, które wytrysnęło pod ciśnieniem i zapaliło się. Iskry powstały ze zniszczonej instalacji elektrycznej oraz w wyniku tarcia blach pojazdów o ogromnej masie.
Według biegłego, nie znalazła potwierdzenia teza prezentowana tuż po zdarzeniu w niektórych mediach, że zapaliło się paliwo z kanistrów, które miałyby być przewożone w luku bagażowym. W opinii biegłego w autokarze był jeden kanister, ale pusty.