Prokuratura bada sprawę handlu Polakami na Wyspach
Gdańskie biuro Prokuratury Krajowej wszczęło śledztwo w sprawie grupy przestępczej działającej na terenie Wielkiej Brytanii, która mogła dopuścić się handlu ludźmi. Ofiarami przestępstwa mieli paść Polacy.
13.02.2009 | aktual.: 13.02.2009 14:42
Jak poinformował szef gdańskiego biura Prokuratury Krajowej Zbigniew Niemczyk, prokuratura zajęła się sprawą po przesłuchaniu mężczyzny, który wcześniej zgłosił się do gazety "Polska Dziennik Bałtycki".
Polak twierdzi, że wraz z grupą rodaków, był zmuszany do pracy na czarno na budowach w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna utrzymuje, że on i inni Polacy nie otrzymywali wynagrodzenia, byli przetrzymywani przez osoby narodowości romskiej w domu, w którym nie było gazu, prądu oraz wody.
Jak zaznaczył prokurator Niemczyk, postanowienie o wszczęciu śledztw nie przesądza o tym, czy doszło do przestępstwa handlu ludźmi. - Istnieje jednak uzasadnione podejrzenie, że tak mogło być. Reakcja organów państwowych na tego rodzaju uprawdopodobnione informacje musi następować i tak było w tym przypadku - powiedział Niemczyk.
Prokurator wyjaśnił, że w myśl międzynarodowych konwencji, które definiują "handel ludźmi" przestępstwo to może mieć bardzo różny charakter. Jak powiedział, może być to wykorzystywanie człowieka znajdującego się w pewnej przymusowej sytuacji, czy zmuszanie do pracy bez wynagrodzenia.
Prokuratura zapowiedziała przesłuchania kolejnych świadków w tej sprawie. - Prosimy też Polaków, którzy mogli znaleźć się w "obozach pracy" na terenie miast Sheffield oraz Blackburn o zgłaszanie się do gdańskiej Komendy Wojewódzkiej Policji" - powiedział prokurator.
Z opowieści mężczyzny, którą opublikowała "Polska Dziennik Bałtycki" wynika, że pojechał on do Wielkiej Brytanii w odpowiedzi na zamieszczone w polskiej prasie ogłoszenie o dobrze płatnej pracy. Jednak, gdy przyjechał na miejsce, miał usłyszeć, że będzie pracował za darmo, by w ten sposób zwrócić opłatę za znalezienie mu zajęcia.
Mężczyzna utrzymuje, że wraz z kilkunastoma Polakami mieszkał w domu, w którym nie było gazu, prądu oraz wody. "Gospodarze" domu - osoby narodowości romskiej - mieli zabrać mu jedzenie, jakie przywiózł ze sobą z kraju. Nikt nie dbał o to, by pozbawieni pieniędzy Polacy mieli co jeść.
Mężczyzna twierdzi, że udało mu się uciec z kilkoma rodakami. Jego zdaniem, grupa Romów, z którą się zetknął, ma w Wlk. Brytanii wiele domów, w których przetrzymywani są Polacy wykorzystywani do niewolniczej pracy.