Prokuratura bada, jak inwestowano pieniądze Stoczni Gdynia
Gdańska Prokuratura Apelacyjna bada, czy kiedy Stocznią Gdynia kierował prezes Janusz Szlanta wykorzystywano pieniądze firmy do inwestycji na giełdzie w Londynie.
05.05.2004 14:25
Rzecznik tej prokuratury, Krzysztof Trynka powiedział w środę, że postępowanie jest we wstępnej fazie. "Nie można obecnie powiedzieć, czy zdarzenie takie miało miejsce, czy też nie" - zastrzegł.
Według środowej "Gazety Wyborczej", pieniądze stoczniowe - rzędu kilkudziesięciu milionów złotych - miały być inwestowane bez wiedzy organów nadzorczych zakładu, za pośrednictwem jednego z warszawskich banków, na giełdzie w Londynie.
Prokuratura Apelacyjna dotychczas nie ustaliła, o jakie kwoty mogło chodzić.
Informację mogącą wskazywać na to, że pieniądze stoczni były wykorzystywane do realizowania operacji na giełdzie, znaleziono w materiałach wyłączonych w grudniu 2003 r. z postępowania przeciw trzem byłym członkom zarządu Stoczni, m.in Januszowi Szlancie. Śledztwo to zakończyło się w grudniu 2003 r. sporządzeniem aktu oskarżenia.
Byłych członków zarządu oskarżono m.in o wyrządzenie Stoczni Gdynia SA szkody majątkowej w wielkich rozmiarach na kwotę ponad 31 mln zł. Według prokuratury, w imieniu stoczni poręczyli oni kilka kredytów zawartych w bankach przez Stoczniowy Fundusz Inwestycyjny (SFI) na zakup akcji stoczni, gdzie byli właścicielami i akcjonariuszami. Grozi za to do 10 lat więzienia.
Prokuratorzy, wyłączając w grudniu 2003 r. materiały z postępowania przeciw b. członkom zarządu Stoczni, wszczęli też wtedy śledztwo w sprawie działania m.in na szkodę banków PKO SA, BOŚ, BGK przez zatrudnionych tam pracowników. Prokuratura bada, czy m.in. te banki w latach 1999-2001 udzielały kredytów SFI, mimo braku zdolności kredytowej Funduszu.