Prokuratura bada dostawy mundurów dla armii
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie bada, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień połączonego z przyjęciem korzyści majątkowej przez Agencję Mienia Wojskowego, w związku z dostawą mundurów wartą 5,5 mln zł.
16.02.2004 | aktual.: 16.02.2004 13:11
W poniedziałek rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej mjr Dariusz Knapczyński potwierdził, że 6 lutego prokuratura wszczęła śledztwo i prowadzi je w kontekście badania, czy w AMW "przekroczono uprawnienia lub nie dopełniono obowiązków w związku z przyjęciem korzyści majątkowej lub osobistej", za co grozi kara od roku do 10 lat więzienia. "Śledztwo toczy się w sprawie, na razie nie postawiono nikomu zarzutów" - powiedział Knapczyński.
"Newsweek" ujawnia
Sprawę nieprawidłowości dotyczących kontraktu na dostawę mundurów ujawnił miesiąc temu tygodnik "Newsweek". Opisał jak Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowe Kama Krzysztofa Miękini z Ostrowi Mazowieckiej dostało na początku grudnia 2003 r. od Agencji Mienia Wojskowego kontrakt z tzw. wolnej ręki, czyli bez przetargu. Agencja miała na to zgodę Urzędu Zamówień Publicznych.
Wiceprezes AMW Zygmunt Szlaga tłumaczył tygodnikowi, że powodem rezygnacji z przetargu były bardzo krótkie terminy dostaw, narzucone przez Dowództwo Wojsk Lądowych (DWL). Mundury miały trafić do wojska już 15 stycznia. Termin nie zostałby dotrzymany, gdyby Agencja zorganizowała przetarg, bo sama procedura przetargowa trwałaby znacznie dłużej.
Tymczasem kierownik białostockich zakładów Fasty (jedynego w Polsce producenta tkanin na mundury) Romuald Klimiuk powiedział "Newsweekowi", że Kama zamówienie na materiał złożyła już w listopadzie czyli przed podpisaniem kontraktu z Agencją. Krzysztof Miękina zaprzeczył tej informacji.
Nie wiedzieli o zmianach
Tygodnik napisał także, że żadna z firm szyjących mundury, poza Kamą, nie wiedziała, składając swoją ofertę, że zostały nieznacznie zmienione wymagany krój i wykończenie mundurów (np. przy kieszeniach rzepy zastąpią guziki).
Według "Newsweeka" za umundurowanie żołnierzy odpowiedzialny był płk Roman Szpak, szef służb materiałowych w DWL, którym już wcześniej interesowały się żandarmeria wojskowa oraz specjalna kontrolna komórka MON. Szpak utracił stanowisko na początku grudnia, przysługuje mu jednak kilkumiesięczne wypowiedzenie.
Tygodnik podał także, że nie jest to pierwsza afera w związku z dostawami dla wojska. "Prokuratorzy i żandarmi zajmują się także innymi aferami - przekopują się przez tysiące dokumentów przetargowych na dostawy dla wojska za setki milionów złotych. W ostatnich tygodniach zatrzymano już 17 osób odpowiedzialnych za ustawianie przetargów. 11 podejrzanych siedzi w areszcie. Wśród nich wysocy rangą oficerowie z Dowództwa Wojsk Lądowych" - napisano w "Newsweeku".