Prokurator: polscy żołnierze byli szkoleni do zabijania
Przed misją w Afganistanie polscy żołnierze
jeździli na poligony do Niemiec i na Pomorze. Uczono ich tam
strzelania z różnego rodzaju broni, okopywania się, prowadzenia
działań desantowo-spadochronowych. Psychicznie i mentalnie byli przeświadczeni o tym, że będą musieli zabijać i będą narażeni na nieustanne ataki przeciwnika. Rzeczywistość pokazała jednak, że te umiejętności nie były im przydatne - mówi w rozmowie z
"Dziennikiem" płk Dariusz Raczkiewicz.
14.03.2008 | aktual.: 14.03.2008 07:40
Rozmówca gazety był jedynym polskim prokuratorem na misji w Afganistanie, prowadzącym śledztwo w sprawie tragedii w Nangar Khel. Zapytany, ile prawdy jest w rozmaitych relacjach prasowych na temat tych wydarzeń, odpowiedział, że w tym, co ukazuje się w prasie - 2%, a reszta - 98% - to coś w rodzaju science fiction. Prokurator przypuszcza, że może to być forma nacisków na prokuraturę i sąd.
Relacja Raczkiewicza rozwiewa część spekulacji, które narosły wokół śmierci ośmiu cywilów zabitych przez pluton polskich żołnierzy. Rzuca nowe światło na pytanie o to, dlaczego żołnierzom od razu nie postawiono zarzutów i nie odesłano do Polski. Zdaniem prokuratora gen. Marek Tomaszycki obawiał się, że żołnierze w obawie przed surową karą mogli spróbować w trakcie transportu targnąć się na swoje życie. Mogła to być przyczyna, dla której zarzuty ludobójstwa zostały postawione im dopiero na jesieni, czyli w kilka tygodni po ich powrocie z Afganistanu.
W ocenie Raczkiewicza szkolenia bojowe przed misją w Afganistanie rozmijały się z celami, dla których polscy żołnierze przybyli do tego kraju. Psychicznie i mentalnie byli przeświadczeni o tym, że tym w kraju będą musieli zabijać i będą narażeni na nieustanne ataki przeciwnika. W efekcie tego, gdy rzeczywistość okazała się nieco bardziej spokojna, trudno im było ukierunkować swoją aktywność - czytamy w "Dzienniku". (PAP)