Prokurator: Pacjent zmarł. Czy nikt nie jest winien?
Pacjent zmarł. Czy nikt nie jest winien? To podstawowe pytanie. Ale winę trzeba udowodnić - mówił prokurator na rozprawie dotyczącej śmierci pacjenta doktora Mirosława G. Warszawski sąd uznał, że umorzenie śledztwa w sprawie pozostawienia gazy w sercu pacjenta było zbyt "lakoniczne" i "niepełne". Teraz śledztwo - decyzją sądu - ponownie wróci do prokuratury.
18.02.2010 | aktual.: 18.02.2010 17:44
Tym samym sąd prawomocnie uchylił postanowienie prokuratury z maja 2008 r. o umorzeniu tego śledztwa. - Ocena prawna stanu faktycznego została dokonana przez prokuratora umarzającego śledztwo w sposób lakoniczny i niepełny - uzasadnił sędzia Konrad Mielcarek.
Sprawa Floriana M. była jednym z czterech przypadków, w którym warszawska prokuratura postawiła dr G. zarzuty narażenia pacjentów na utratę życia. Potem jednak te wątki sprawy umorzono, co rodzina M. zaskarżyła do sądu, ale sąd okręgowy utrzymał umorzenie. W 2009 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację Rzecznika Praw Obywatelskich i nakazał sądowi powtórne rozpatrzenie zażalenia pełnomocnika rodziny M. na umorzenie śledztwa.
Dr G. w listopadzie 2006 r. w szpitalu MSWiA wstawił Florianowi M. zastawkę serca, ale w komorze serca pozostawiono tzw. rolgazę. Po tygodniu wyjęto ją, ale pacjent zmarł po trzech miesiącach.
- Pacjent zmarł. Czy nikt nie jest winien? To podstawowe pytanie. Ale winę trzeba udowodnić - mówił przed sądem prok. Radosław Wasilewski. Dodał, że "choć emocje nakazują szukać winnego", to jednak "to co zgromadzono w sprawie nie pozwala nikomu przypisać odpowiedzialności" za tragiczne zdarzenie. Sąd jednak nie podzielił tej argumentacji.
Zażalenie na umorzenie tym razem rozpatrywał nie sąd okręgowy, a Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa, bo zarzut zabójstwa postawiony G. został już wcześniej ostatecznie umorzony, a zarzutami narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia zajmuje się sąd rejonowy.