Prokurator: nie ma nieoficjalnych informacji w sprawie "przecieku"
W sprawie "przecieku" w aferze starachowickiej "nie ma żadnych nieoficjalnych, wiarygodnych informacji" - oświadczył rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Bogdan Karp.
W ten sposób rzecznik odniósł się do informacji czwartkowej "Rzeczpospolitej", która podała, iż "kielecka prokuratura wytypowała polityka i policjanta jako dwa możliwe pierwotne źródła przecieku informacji o planowanych działaniach Centralnego Biura Śledczego w Starachowicach".
W "Rzeczpospolitej", powołując się na nieoficjalne źródło, napisano też: "według przyjętych wersji śledczych, pierwotnym informatorem Henryka Długosza mógł być wiceszef MSWiA Zbigniew Sobotka lub jeden z kieleckich policjantów. Sobotka i kielecki policjant zaprzeczają".
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach powiedział, że "w sprawie 'przecieku' w aferze starachowickiej było i jest rozważanych szereg wątków. Gdy tylko materiał dowodowy pozwoli na ustalenie osób odpowiedzialnych, prokuratura wypowie się w tym zakresie stosownymi decyzjami" - podkreślił.
Prok. Karp potwierdził, że w toku dotychczasowego śledztwa przesłuchano wielu parlamentarzystów. Ich nazwiska, wymienione we wcześniejszej publikacji "Rzeczpospolitej", nazwał "czystymi spekulacjami, nietrafionymi zresztą". Przyznał jednak, że przesłuchano m.in. ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika. Złożył on zeznania 1 września.
Karp zaznaczył, że źródłem informacji w sprawie "przecieku" w aferze starachowickiej może być wyłącznie wydział do walki z przestępczością zorganizowaną lub rzecznik prokuratury. Zapewnił, że "Prokuratura Okręgowa w Kielcach nie udziela żadnych nieoficjalnych informacji".
Dodał, że prowadzący śledztwo nadal wyrażają pogląd, iż do końca września uporają się z czynnościami, które są do wykonania w tej sprawie. Zastrzegł, że bardzo czasochłonna jest weryfikacja bilingów telefonicznych i ewentualnie ona może spowodować niedotrzymanie zakładanego terminu zakończenia śledztwa.
Wykonywane i zaplanowane czynności to przesłuchania kolejnych świadków, analiza połączeń telefonicznych osób wytypowanych na podstawie bilingów udostępnionych przez operatorów sieci i analiza ustaleń wewnętrznej komisji MSWiA. Szukała ona policyjnego "źródła" wycieku tajnej informacji o akcji CBŚ przeciw zorganizowanej grupie przestępczej ze Starachowic. Tajny raport tej komisji dotarł w czwartek do prokuratury i jest już analizowany - poinformował Karp.
Prokuratura Okręgowa w Kielcach zarzuca posłom Andrzejowi Jagielle (członkowi SLD, który wystąpił z klubu parlamentarnego SLD) i Henrykowi Długoszowi (członkowi SLD, który zawiesił swe członkostwo w klubie parlamentarnym SLD), że działając "wspólnie i w porozumieniu" i co najmniej z jeszcze jedną wtajemniczoną osobą, utrudnili postępowanie karne przez poinformowanie starosty starachowickiego o planowanej akcji CBŚ.
Dwaj starachowiccy samorządowcy - starosta i wiceprzewodniczący rady powiatu - zostali zatrzymani w marcu z kilkunastoma osobami przez CBŚ i aresztowani. Prokuratura oskarżyła byłego starostę starachowickiego o usiłowanie wyłudzenia ponad 28 tys. zł odszkodowania za rzekomo skradzione auto, a byłego wiceprzewodniczącego rady powiatu o wyłudzenie odszkodowania i łapówkarstwo. Obaj mieli działać "wspólnie i w porozumieniu" z Leszkiem S. - szefem miejscowej mafii. 20 sierpnia w starachowickim sądzie za zamkniętymi dla mediów i publiczności drzwiami rozpoczął się proces z udziałem obu samorządowców.