Prokurator i eksperci badają przyczyny śmierci górników
Tragiczny bilans poniedziałkowego tąpnięcia w
kopalni "Lubin" - 3 zabitych i 6 rannych - zrodził pytania o
przyczyny katastrofy. Siły natury i nieprzewidywalność zjawisk czy
błąd człowieka? Odpowiedzi szukają eksperci, prokurator i koledzy
ofiar - pisze "Gazeta Wrocławska".
Zdaniem jednego z górników, ten wypadek to tragiczny efekt wprowadzenia wielozmianowego systemu pracy. Zmieniły się bowiem reguły robót strzałowych. - "Wcześniej strzelaliśmy na każdej zmianie, teraz tylko na jednej, za to intensywniej. To niedzielna przerwa po ostrym strzelaniu w sobotę mogła sprowokować górotwór do porannego wstrząsu w poniedziałek. Jak tak dalej będzie, to będą następne ofiary" - powiedział górnik, który zadzwonił do redakcji "GW". Nie chciał podać nazwiska - zaznacza dziennik.
Taki sposób myślenia odrzuca zdecydowanie dyrektor naczelny ZG Lubin. - "Gdyby ten oddział nie był objęty wielozmianowym systemem pracy, życie mogło stracić więcej osób. W strefie zagrożenia znajdowałoby się 27 górników, a nie (jak to miało miejsce) dwunastu" - powiedział gazecie Krzysztof Tkaczuk.
W czwartek w Katowicach zebrała się specjalna komisja do zbadania przyczyn wypadku, powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, do której powołano także ekspertów niezwiązanych z KGHM, m.in. z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i z Politechniki Śląskiej - informuje "Gazeta Wrocławska".