PolskaProkurator Hop o majątku rodzinnym, ukrytym w klasztorze

Prokurator Hop o majątku rodzinnym, ukrytym w klasztorze

Były prokurator apelacyjny z Katowic Jerzy
Hop podtrzymał przed sądem, że budowa domu i kupno
samochodów były możliwe dzięki pomocy członków rodziny. Oskarżony
twierdzi, że majątek, pozostawiony przez ojca teściowej, był przed
laty przechowywany w jednym z klasztorów. Nie chciał wskazać, w
którym.

17.05.2005 | aktual.: 17.05.2005 13:51

We wtorek przed Sądem Okręgowym w Katowicach Hop, oskarżony o wyłudzenie 1,7 mln zł, odpowiadał na pytania prokuratora. Zdaniem prokuratury w latach 1993-2002 Hop zapraszał szefów firm na spotkania, podczas których przedstawiał im trudną sytuację prokuratury, wskazując na jej potrzeby i braki, np. sprzętu biurowego. Według prokuratury w rzeczywistości sprzętu nie kupowano, a pieniądze trafiały do kieszeni oskarżonego. W ten sposób miało zostać oszukanych 65 firm i osób.

O tym, że Hop wydaje więcej, niż zarabia, mieszka w luksusowej willi i jeździ drogim autem, napisał w kwietniu 2002 r. tygodnik "Newsweek". Ówczesna minister sprawiedliwości Barbara Piwnik przekazała sprawę do zbadania krakowskiej prokuraturze.

Pytany przez prokuratora Pawła Bacę, Hop potwierdził swoje wcześniejsze wyjaśnienia, że finansowo wspierała go rodzina. Oskarżony twierdzi, że ponad 300 tys. dolarów amerykańskich przechowywano w jednym z klasztorów. Według niego były to studolarowe banknoty wyemitowane w latach 60. Byłem w tym klasztorze, ale nigdy w związku z tą sprawą - oświadczył Hop i dodał, że nigdy nie widział w całości tej kwoty, a jedynie część banknotów.

Oskarżony wyjaśniał, że nigdy nie dostawał tych pieniędzy bezpośrednio. Kiedy teściowa pomagała mu w kupnie samochodu, mówiła, że wcześniej musi sprzedać dolary - powiedział. Hop twierdzi, że tuż po kupieniu auta sporządzano oświadczenie, z którego wynikało, że teściowa była jego współwłaścicielką, choć samochód był zarejestrowany na niego.

Hop przypomniał, że kilka lat temu, jeszcze przed publikacją w "Newsweeku", sprawdzano, dlaczego ma tak dużo samochodów. Urząd Kontroli Skarbowej nie wykrył żadnych nieprawidłowości, a prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie - powiedział oskarżony.

O tym, że rodzina żony ma taki majątek, Hop miał się dowiedzieć w końcu lat 80. lub na początku 90. Pieniądze miały pochodzić od dziadka żony, który zmarł w Anglii. Jak sam mówi, niezręcznie było mu pytać o szczegóły. Oprócz tego matka teściowej i teściowa otrzymywały pieniądze Londynu, będące rentą po zmarłym ojcu i mężu - dodał Hop.

Oskarżony powiedział, że pomagał mu też mieszkający w Stanach Zjednoczonych kuzyn. Jak dodał, po ostatnim pobycie w USA w 1999 r. przywiózł od niego 10 tys. dolarów.

Teściowa Hopa, przesłuchiwana w tej sprawie w prokuraturze, skorzystała z prawa do odmowy zeznań. Ciągle toczy się odrębne postępowanie, które ma wyjaśnić pochodzenie majątku rodziny Hopa. Aby to ustalić, prokuratura wystąpiła o pomoc prawną do Anglii i USA.

Następna rozprawa 31 maja. Hopowi, który nie przyznał się do żadnego z postawionych mu zarzutów, grozi do 10 lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)