Prokurator domaga się 25 lat dla zabójcy pięciolatki
Podczas dobiegającego końca procesu 19-letniego Tomasza B., zabójcy 5-letniej Laury, prokurator domagał się dla oskarżonego 25 lat więzienia. Obrońca poprosił o łagodniejszy wyrok - 15 lat pozbawienia wolności. Sprawa zostanie rozstrzygnięta 24 września.
19.09.2003 | aktual.: 19.09.2003 13:45
Tomasza B., wtedy 18-latka, wrocławska policja zatrzymała prawie półtora roku temu jako podejrzanego o wyjątkowo brutalne zgwałcenie oraz zabicie 5-letniej Laury. Tomasz B. przyznał się do zabicia swojej małej sąsiadki. Zmasakrowane ciało dziewczynki znaleziono w lesie koło wsi, gdzie mieszkała. Nagie ciało zabójca ukrył pod gałęziami. Wcześniej przez kilkanaście godzin Laury poszukiwali mieszkańcy wsi, w tym sam Tomasz B., wraz z policją.
Podczas rozprawy kończącej proces prokurator prowadzący śledztwo Jacek Graboń zażądał dla oskarżonego 25 lat więzienia. Odmówił jednak odczytania protokołu z obdukcji lekarskiej ze względu na drastyczność czynu. Dokładny opis zbrodni odczytał, gdy oskarżał Tomasza B. podczas pierwszej rozprawy. W trakcie tego odczytywania kilka osób wyszło z sali sądowej.
Graboń przypomniał jedynie, że Tomasz B. dopuścił się gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, a później postanowił zabić, aby ukryć ten pierwszy czyn.
Nawet obrońca oskarżonego Jacek Hejne przyznał, że "dowody zbrodni są tak mocne, że obrona Tomasza B. jest iluzoryczna". Powołując się jednak na bardzo trudne dzieciństwo, podczas którego Tomasz B. doznał wielu krzywd od rodziców, trudne uwarunkowania społeczne, poprosił sąd o 15 lat więzienia dla oskarżonego. Hejne przyznał, że oskarżony nie odczuwa skruchy czy żalu, gdyż "nie potrafi tego poczuć".
Jako ostatni zabrał głos Tomasz B., który poprosił sąd o sprawiedliwy wyrok. "Może nie umiem pokazać, że żałuję, ale proszę mi wierzyć, że bardzo żałuję. Poza tym to, jak traktują mnie współwięźniowie, jest dla mnie wystarczającą karą" - mówił B., który - zdaniem obserwatorów - bardziej żałował siebie, niż tego co zrobił. Jak się dowiedziała PAP, w zakładach karnych współwięźniowie kierują się własnym kodeksem postępowania, w myśl którego najgorzej są traktowani dzieciobójcy oraz ci przestępcy, którzy dopuścili się innych czynów wobec dzieci, np. pedofile.
Od samego początku procesu Tomasz B. zachowywał się dość swobodnie, a momentami nawet arogancko. Pozwalał sobie na komentarze. Kilka razy odburknął coś do matki Laury. Nie potrafił wyjaśnić motywów swojego działania. Nigdy też nie okazywał skruchy. Zdaniem biegłych psychologów i psychiatrów oskarżony nie czuje się winny.