PolskaProkurator chce łagodniejszej kary dla "Inki" - w piątek apelacja

Prokurator chce łagodniejszej kary dla "Inki" - w piątek apelacja

Prokuratura chce złagodzenia z 8 do 5 lat więzienia kary dla Haliny G., "Inki", skazanej za pomocnictwo w zabójstwie byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Bez jej pomocy nie wyjaśniono by tego mordu - argumentuje prokurator w apelacji. Od wyroku odwołuje się też obrońca i pełnomocnik wdowy po Dębskim. W piątek Sąd Apelacyjny zajmie się tą głośną sprawą.

22.01.2004 16:50

W czerwcu zeszłego roku Sąd Okręgowy w Warszawie uznał winę Haliny G. i skazał ją na 8 lat więzienia, odmawiając jej - wbrew temu czego chciał prokurator - nadzwyczajnego złagodzenia kary. Był to najłagodniejszy możliwy wyrok za zabójstwo bez łagodzenia kary.

Sąd uznał za udowodnione, że w kwietniu 2001 r. na zlecenie gangstera z Wiednia Jeremiasza Barańskiego, pseud. Baranina, (powiesił się w areszcie w Wiedniu, austriackie organa ścigania ostatecznie uznały, że było to samobójstwo) Inka wyprowadziła Dębskiego ze stołecznej restauracji, przed którą został on zastrzelony przez Tadeusza Maziuka, "Saszę" (powiesił się w warszawskim areszcie, co także uznano za samobójstwo).

Prok. Andrzej Komosa, zaskarżając w złożonej do sądu apelacji wydany wyrok, wniósł o nadzwyczajne złagodzenie kary, nie kwestionował zaś samego faktu skazania Haliny G. Apelacja podnosi argument, iż bez informacji "Inki", która w śledztwie ujawniła zleceniodawcę mordu oraz bezpośredniego zabójcę, nie byłoby możliwe wyjaśnienie okoliczności zabójstwa Dębskiego.

Według prokuratury, nadzwyczajne złagodzenie kary jest możliwe, mimo tego że "Inka" "dozowała" w śledztwie ujawniane informacje - np. Maziuka "wsypała" dopiero na 30 przesłuchaniu. Apelacja argumentuje, że ważne informacje, mogące być podstawą nadzwyczajnego złagodzenia kary, można złożyć na każdym etapie postępowania. Apelacja bowiem odwołuje się też do argumentu, że dawkując informacje, nie czyniła tego w celu ochrony przestępców, m.in. "Baraniny", lecz z obawy o własne życie. Z doświadczenia życiowego oraz z kontaktów z Barańskim wiedziała, że każdy przejaw nielojalności karał on zleceniem zabójstwa - wynika z odwołania prokuratury.

Jeśli zgodnie z wnioskiem prokuratury 29-letnia dziś Inka zostałaby skazana na 5 lat więzienia, już wkrótce mogłaby wyjść na wolność, bo po odsiedzeniu połowy kary mogłaby starać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie (przebywa w areszcie od kwietnia 2001 r.). Media doniosły przed kilkoma miesiącami, że Halina G. chce wyjść za mąż za zakochanego w niej Francuza, niezwiązanego ze środowiskiem przestępczym.

Obrońca "Inki" w swej apelacji żąda całkowitego uniewinnienia swojej klientki. Pełnomocnik wdowy po Dębskim chce z kolei wykazać, że Inka winna była współudziału, a nie tylko pomocy w mordzie, dlatego zasługuje na surowszą karę niż 8 lat.

Na procesie w I instancji prokurator wnosił o nadzwyczajne złagodzenie kary "Ince" i wyrok 5 lat więzienia. Oskarżyciel posiłkowy chciał kary 25 lat pozbawienia wolności. Obrona wnosiła o uniewinnienie.

W nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. na Wale Miedzeszyńskim w Warszawie zastrzelony został były minister sportu Jacek Dębski z AWS. Wieczorem w znajdującym się tam lokalu świętował urodziny. Towarzyszyła mu także "Inka". Przed północą Dębski i "Inka" wyszli przed lokal i poszli w stronę mostu Poniatowskiego, gdzie byłego ministra dosięgła kula zabójcy. Kobieta zniknęła. Do policji zgłosiła się sama następnego dnia. Śledczym powiedziała, że "była świadkiem zabójstwa", ale nie widziała kto strzelał; uciekła, gdyż była w szoku. Później ujawniła, że morderstwo zlecił "Baranina", a dokonał go płatny zabójca "Sasza".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)