Prokurator: 2,5 roku więzienia dla Misztala, 2 lata dla Smugi
Kary dwóch i pół roku więzienia dla Edwarda
Misztala i dwóch lat więzienia dla Janusza Smugi - byłych
milicjantów oskarżonych o pozbawienie wolności pracowników
prymasowskiego komitetu pomocy uwięzionym w stanie wojennym,
zażądał przed sądem prokurator. Obrona chce uniewinnienia.
28.03.2006 | aktual.: 28.03.2006 13:06
We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia zakończył ten trwający już od 12 lat proces, który najpierw nie mógł się rozpocząć, a potem - z powodu zmian składu sądzącego trzy razy zaczynał się od nowa, ale nigdy nie doszło do wyroku. Sąd zaplanował ogłoszenie orzeczenia na 4 kwietnia.
3 maja 1983 r. podczas zajść ulicznych na warszawskiej Starówce ubrani po cywilnemu ludzie Misztala wtargnęli na teren klasztoru przy kościele p.w. św. Marcina, gdzie mieścił się komitet. Pobili jego pracowników, zdemolowali pomieszczenia i zabrali ze sobą sześć osób. Bijąc, obrażając i grożąc śmiercią, milicjanci wywieźli porwanych do lasu. Tam ich wypuszczano - bez wierzchnich okryć i dokumentów. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia; nie przyznają się do zarzutów.
Prok. Maria Grabska-Taczanowska przyznała w mowie końcowej przed sądem, że oskarżonym przysługuje amnestia - dlatego jej pierwotny wniosek opiewał na 5 lat dla Misztala i 4 lata dla Smugi - te wyroki należy obniżyć o połowę na mocy amnestii. Jednocześnie prokurator wniosła o uznanie oskarżonych winnymi zbrodni komunistycznej, w myśl ustawy o IPN.
3 maja 1983 r. po raz pierwszy w PRL odbywały się państwowe obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Co za paradoks, z jednej strony obowiązuje stan wojenny, ograniczający prawa człowieka, a z drugiej władze świętują rocznice konstytucji, którą tak się szczycimy. I tego dnia wywozi się ludzi za miasto, pozbawia wolności- mówiła prok. Grabska-Taczanowska.
Przypominała ona zeznania świadków. Wynika z nich, że zatrzymani pracownicy prymasowskiego komitetu pomocy internowanym przebywali w milicyjnym starze kilka godzin, tam ich bito, a potem kolejno wypuszczano do lasu. Myślałem, że ze mną już koniec - cytowała wypowiedziane przed sądem słowa jednego z nich, który opisywał, co myślał, gdy milicjanci kazali mu wysiąść w lesie z ciężarówki.
Włodzimierz Żarnecki był jednym z pokrzywdzonych wtedy pracowników komitetu. We wtorek powiedział, że wysokość kary dla oskarżonych pozostawia do uznania sądu. Wniósł jednak dodatkowo o to, by wystąpić o odebranie Misztalowi koncesji na prowadzenie firmy ochroniarskiej - prawo zakazuje tego osobom karanym.
Obrońcy oskarżonych wnieśli o ich uniewinnienie. Takie samo stanowisko zajęli Misztal i Smuga. Wnoszę o uniewinnienie, bo jestem niewinny - oświadczyli obaj.
Adwokaci przekonywali, że polecenie wywiezienia pięciu zatrzymanych działaczy prymasowskiego komitetu wydał sztab prowadzonej 3 maja 1983 roku operacji "Gong", która polegała na zabezpieczeniu odbywających się w stanie wojennym uroczystości na cześć Konstytucji 3 Maja i przewidywanych demonstracji opozycji.
Nie ma dokumentów operacji, nie ustalono składu sztabu, ani nawet nazwisk kierowcy ciężarówki, która wywoziła zatrzymanych i funkcjonariuszy ich eskortujących - mówił mec. Jerzy Jamka. Pytał, za co oskarżeni mają ponosić karę, skoro Misztal jedynie przekazał polecenie sztabu, by zatrzymanych wywieźć z miejsca operacji.
Misztal był twórcą i pierwszym szefem milicyjnej brygady antyterrorystycznej. Jego ludzie odblokowywali jesienią 1981 r. strajkującą Wyższą Oficerską Szkołę Pożarniczą w Warszawie, udaremniali porwania samolotów, zatrzymywali działaczy podziemia; ochraniali też papieża podczas jego wizyt w Polsce. Po 1992 r. Misztal (jako policyjny emeryt) utworzył firmę ochroniarską, która m.in. ochraniała w Polsce Władimira Żyrinowskiego.