PolskaProk. Ireneusz Szeląg: nie było wybuchu na pokładzie tupolewa

Prok. Ireneusz Szeląg: nie było wybuchu na pokładzie tupolewa

Na pokładzie TU-154M, który rozbił się 10 kwietnia 2010 w Smoleńsku roku nie doszło do wybuchu. Poinformował o tym prokurator Ireneusz Szeląg podczas konferencji Naczelnej Prokuratury Wojskowej powołując się na opinie biegłych. Jak ujawniła prokuratura, ekshumacje 9 ciał ofiar katastrofy wykluczyły uszkodzenie ciał ofiar w inny sposób niż w katastrofie lotniczej. - To jest chamstwo, co wyprawia prokuratura. Rodziny dowiadują się z konferencji nieprawdziwych informacji. Jestem zażenowany - tak Stanisław Zagrodzki, kuzyn zmarłej w katastrofie Ewy Bąkowskiej zareagował na podane podczas konferencji informacje nt. zawartości hemoglobiny tlenkowęglowej we krwi ofiar katastrofy smoleńskie.

Wąski obszar upadku, usytuowanie wraku i zwłok potwierdzają, że nie doszło do wybuchu - twierdzi prokuratura. Prok. Szeląg podkreślał, że nie stwierdzono na wraku tupolewa materiałów wybuchowych.

Jak powiedział prokurator, analiza fizykochemiczna, która została wydana przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji, zostanie upubliczniona. Pułkownik Szeląg dodał, że eksperci zbadali ponad 700 próbek z miejsca katastrofy: gleby, ciał ofiar, wraku samolotu, z pnia brzozy czy z foteli lotniczych. Wojskowy zaznaczył, że biegli mieli nieskrępowany dostęp do wraku TU-154M, znajdującego się na lotnisku w Smoleńsku oraz do całej dokumentacji.

Śledczy otrzymali także wyniki badań toksykologicznych. Wynika z nich, że wszyscy członkowie załogi, personelu pokładowego, funkcjonariusze BOR, dowódca sił powietrznych generał Błasik oraz wybrani pasażerowie, nie byli pod wpływem alkoholu. Stwierdzono też, że badania nie wykazały substancji ograniczających zdolności psychomotoryczne badanych osób. Wykluczono też długotrwałe przebywanie pasażerów w dużym stężeniu dwutlenku węgla.

Otrzymano też ekspertyzę dotyczącą broni używanej przez BOR. 7 sztuk pistoletów posiada wszystkie mechanizmy. Naboje nich nie noszą też próby odpalania na spłonkach, a w lufach nie stwierdzono śladów gazów charakterystycznych dla wystrzałów. Nie jest jednak możliwe stwierdzenie, kiedy po raz ostatni oddawano strzały z pistoletów.

Szeląg poinformował o wnioskach opinii biegłych z badań fragmentów brzozy oraz znalezionych w niej fragmentów metalowych. - Biegli stwierdzili w opinii, że przedmiot, który spowodował rozdzielenie pnia brzozy miał podłużny, w przybliżeniu płaski kształt i przemieszczał się pod niewielkim kątem w stosunku do poziomu - zaznaczył.

- W trakcie działania przedmiotu na pień nastąpiło jego owijanie się wokół pnia, a następnie jego rozdzielenie - powiedział płk Szeląg.

Relacjonując analizę biegłych mówił, że uszkodzenia drzewa "mogły być spowodowane przez skrzydło samolotu Tu-154M". Zaznaczył, że trzy fragmenty metali w pniu brzozy "najprawdopodobniej pochodzą z elementów konstrukcyjnych skrzydła samolotu", zaś "co do kolejnych siedmiu fragmentów metali biegli nie mogą wykluczyć, że one mogą pochodzić z tego samolotu".

- Aktualnie prokuratorzy rozważają kwestię dalszych szczegółowych badań w celu ewentualnego doprecyzowania charakteru pozostałych fragmentów metalowych - zaznaczył prokurator.

Jak ujawniła prokuratura, ekshumacje 9 ciał ofiar katastrofy wykluczyła uszkodzenie ciał w inny sposób niż w katastrofie lotniczej.

Śledczy przyznali, że wrak samolotu "bezdyskusyjnie musi wrócić do Polski".

- To jest chamstwo, co wyprawia prokuratura. Rodziny dowiadują się z konferencji nieprawdziwych informacji. Jestem zażenowany - tak Stanisław Zagrodzki, kuzyn zmarłej w katastrofie Ewy Bąkowskiej zareagował na podane podczas konferencji informacje nt. zawartości hemoglobiny tlenkowęglowej we krwi ofiar katastrofy smoleńskie.

Jego zdaniem, podwyższony poziom CO stwierdzono u kilku osób, a nie - jak twierdzi prokuratura - tylko u jednej. - Nie jest prawdą, że tak wysokie stężenia tlenku węgla we krwi mogło być wynikiem dyfuzji, tak jak podała prokuratura - krzyczał Zagrodzki.

Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, krytykowała przedstawiciela prokuratury płk Ireneusza Szeląga. Stwierdziła, że mówiąc o fragmentach skrzydła tupolewa, które utkwiły w brzozie, często używał wyrażeń "podobne" i "zbliżone do".

- Użyłem takich wyrażeń, bo tak mówili biegli. Dla osób nie związanych z prawem karnym może to brzmieć nietypowo, ale sędziowie i prokuratorzy są przyzwyczajeni do takiego ostrożnego formułowania sądów przez biegłych - tłumaczył się płk Szeląg.

Przedłużone śledztwo

W ubiegłym tygodniu Naczelna Prokuratura Wojskowa przedłużyła śledztwo o kolejne pół roku- do 10 października. Miało się zakończyć 10 kwietnia. Śledztwo trwa już 4 lata, zostało wszczęte w dniu katastrofy i dotyczy "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu TU-154 Sił Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent RP, pan Lech Kaczyński oraz członkowie załogi".

Prokuratura wojskowa cały czas zbiera dokumenty i opinie dotyczące lotu. Ostatnio otrzymała m.in. opinie biegłych, którzy na podstawie próbek pobranych z wraku, miejsca katastrofy oraz ciał ofiar, nie stwierdzili obecności materiałów wybuchowych.

Kluczowym elementem dochodzenia jest zbadanie dokładne wraku tupolewa, jednak na razie jest to niemożliwe. Rosyjska prokuratura zapowiada, że do przekazania wraku może dojść po zakończeniu tamtejszego śledztwa, jednak nie określa kiedy to nastąpi.

- Stan śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej nie pozwala na jego merytoryczne zakończenie. Prokuratura oczekuje na realizację wniosków o pomoc prawną z Rosji oraz ok. 30 innych opinii - powiedział prokurator wojskowy płk. Ireneusz Szeląg.

Zdaniem prokuratora, "pomimo zgromadzenia obszernego materiału dowodowego, który dzisiaj zawiera się w ponad 600 tomach akt, nadal stan sprawy nie pozwala na jej merytoryczne zakończenie. Prokuratorzy oczekują m.in. na realizację wniosków o międzynarodową pomoc prawną, głównie z Federacji Rosyjskiej".

- Chociaż większość z 24 wniosków została zrealizowana, to nadal oczekujemy w szczególności na nadesłanie i zwrot szczątków samolotu Tu-154M nr 101 wraz z rejestratorami parametrów lotu oraz pochodzącymi z niego innymi agregatami i urządzeniami, dokumentacji dot. lotniska w Smoleńsku, jego wyposażenia, osób pracujących na lotnisku 7 i 10 kwietnia (2010 r.), w szczególności grupy kierowania lotami, oraz aktów normatywnych, regulujących system sprawowania kontroli ruchu lotniczego na lotnisku w Smoleńsku - dodał Szeląg.

Prokurator powiedział, że WPO oczekuje ponadto na ok. 30 innych opinii, m.in. cztery opinie fonoskopijne przygotowywane przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie (dot. nagrań z wieży w Smoleńsku, samolotu Jak-40, zapisu referencyjnego z Tu-154M nr 102 i określenia stanu emocjonalnego osób, których wypowiedzi zarejestrowano w nagraniu z kokpitu tupolewa, który się rozbił). Prokuratura czeka też na 19 opinii katedry medycyny sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Tamtejsi biegli na podstawie dokumentacji medycznej z Polski i Rosji przygotowują opinię dot. okoliczności, przyczyn i mechanizmu zgonu wszystkich ofiar katastrofy. Prokuratura oczekuje też na kompleksową opinie zespołu biegłych z zakresu różnych specjalności.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w dniu tragedii - 10 kwietnia 2010 r. Jest ono prowadzone w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu TU-154 Sił Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent RP, pan Lech Kaczyński oraz członkowie załogi".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)