Fiasko programu "Za życiem". Raport NIK nie pozostawia na nim suchej nitki
Miało być solidne wsparcie dla kobiet i dzieci z niepełnosprawnościami, wyszedł bubel - tak w skrócie można podsumować rządowy program "Za życiem". Temu, jak zostały wykorzystane świadczenia z projektu, przyjrzała się Najwyższa Izba Kontroli. Wnioski są zatrważające.
Do raportu NIK w tej sprawie dotarli dziennikarze oko.press. Jak czytamy, wynika z niego, że "program, który miał nieść pomoc najbardziej jej potrzebującym, a zarazem być sztandarowym przykładem polityki prorodzinnej Zjednoczonej Prawicy, był po macoszemu traktowany i przez odpowiedzialne za niego ministerstwa, i przez wojewodów".
Co ciekawe, na realizację programu rząd przeznaczył już 86 proc. z zaplanowanej kwoty. Oznacza to wydanie ponad 1,5 mld zł w latach 2017-2019.
Nikłe wsparcie psychologiczne, brak asystentów
Na szczególną uwagę w raporcie zasługuje punkt dotyczący planowanego wsparcia psychologicznego dla kobiet, które np. noszą płód z wadą letalną. Jak wskazuje NIK, z takiej pomocy skorzystało zaledwie 0,5 proc. kobiet.
Zobacz też: "Idziesz złą drogą". Poseł ostro do Bosaka
Podobnie sytuacja wygląda w zakresie tzw. asystenta rodziny, który miał wspierać kobiety i rodziny w trudnej sytuacji. Zdaniem NIK, w tym punkcie "nie osiągnięto żadnego z planowanych rezultatów". Osób, które miały pełnić tę rolę, było za mało, a same rodziny nie wiedziały, w czym taki asystent mógłby im pomóc. Na problemy w tym zakresie wskazywał Paweł Wdówik, pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych. Jak przyznał, pomysł ten "działał różnie".
- Ludzie nie korzystali z tego rozwiązania z obawy, że ktoś będzie ich sprawdzał, kontrolował jak kurator sądowy - powiedział w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej".
Ministerstwo nie zweryfikowało danych?
Jedną z kluczowych kwestii, na którą zwraca uwagę w swym raporcie NIK, jest ta, że przez cztery lata funkcjonowania programu państwo polskie nie ustaliło nawet, ile jest osób, do których jest on skierowany.
Dziennikarze oko.press przypominają, że jednymi z najważniejszych odbiorców programu "Za życiem" miały być rodziny z dzieckiem, "u którego stwierdzono ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo chorobę zagrażającą jego życiu, które powstały w prenatalnym okresie rozwoju dziecka lub w czasie ciąży". Problem w tym, że rząd nie dysponuje danymi, ile jest takich rodzin.
Najwyższa Izba Kontroli zauważa, że "nie ma w kraju instytucji, która dysponowałaby pełnymi danymi dotyczącymi liczby rodzin z dzieckiem legitymującym się stosownym zaświadczeniem".
"Za życiem". Wdówik zapowiedział zmiany
Przypomnijmy, że pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Paweł Wdówik zadeklarował zmiany w programie "Za życiem". Mieli nad nimi pracować członkowie specjalnego zespołu, którzy analizowali sytuację kobiet po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Polityk zapewniał, że "jeśli chcemy, żeby te dzieci się rodziły, to musimy zmienić to, co działo się do tej pory, czyli że niepełnosprawność oznacza wykluczenie rodzica oraz obniżenie standardu materialnego do granic ubóstwa".
Wdówik nie określił jednak, kiedy możemy spodziewać się wprowadzenia tych zmian.
- Nie chcemy wypuszczać bubli. Nie chcemy, żeby wyglądało to tak, że ludzie wychodzą na ulice, a my rzucamy hasło: jest produkt. Wtedy pokazalibyśmy, że można nami zarządzać z poziomu ulicy - powiedział na antenie RMF FM.
Źródło: oko.press/Dziennik Gazeta Prawna/RMF FM