Profesor oskarżony o zabicie żony stanął przed sądem
Pod zarzutem brutalnego zabójstwa żony stanął przed bielskim Sądem Okręgowym profesor Jan S., pracownik naukowy jednej ze śląskich uczelni wyższych.
Podczas pierwszej rozprawy sąd nie zgodził się na dopuszczenie do procesu w charakterze oskarżyciela posiłkowego kuzynki ofiary. Wnioskował o to obrońca oskarżonego. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że stopień pokrewieństwa jest niewystarczający. Z moralnego punktu widzenia cioteczna siostra ofiary mogła być jedynym, bliskim członkiem rodziny. Ale trzymając się litery prawa, tak już nie jest - uzasadnił sąd.
Do tragedii doszło w nocy z 28 na 29 sierpnia ubiegłego roku w jednym z domków letniskowych w Tresnej niedaleko Bielska-Białej. Oskarżony pobił dotkliwie Lucynę S., wlókł ją także po schodach. Ofiara doznała złamania podstawy czaszki.
Według prokuratury, rankiem następnego dnia Jan S. zawiadomił sąsiada, że żona straciła przytomność. Wezwano pogotowie. Lekarz stwierdził, że kobieta nie żyje od wielu godzin.
Oskarżony tłumaczył, że kobieta przewróciła się i straciła przytomność. Zdaniem prokuratury śledztwo jednak dowiodło, że ofiara mocno krwawiła, a oskarżony przed wezwaniem pomocy umył ją i uczesał. Pozbył się także zakrwawionego ubrania.
Z aktu oskarżenia wynika, iż biegli uznali ograniczoną poczytalność Jana S. w chwili tragedii. Mężczyzna miał nadużywać od wielu lat alkoholu. Wielokrotnie dochodziło też w rodzinie S. do rękoczynów.
Jan S. nie przyznaje się do winy. Grozi mu kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.