Prof. Wrona: krytycznie o materiałach z teczki abp. Wielgusa
Przewodniczący komisji badającej inwigilację środowiska KUL przez służby PRL prof. Janusz Wrona uważa, że należy krytycznie podejść do stwierdzeń funkcjonariuszy SB o przydatności abpa Stanisława Wielgusa w inwigilacji środowiska tej uczelni. Podkreślił, że lubelska komisja nie znalazła żadnych śladów działalności TW "Adam", którym miał być wówczas ks. Wielgus.
Powołana przez Episkopat Kościelna Komisja Historyczna, badająca dokumenty dotyczące współpracy abpa Wielgusa ze służbami PRL podała, że "w dokumentacji IPN zachowały się opinie funkcjonariuszy wywiadu PRL odnoszące się do materiałów SB, które pośrednio wskazują, że działalność ks. Stanisława Wielgusa w środowisku lubelskim mogła wyrządzić szkody różnym osobom z kręgu Kościoła".
Prof. Wrona zwrócił uwagę, że komisja oparła się na streszczeniu zniszczonych materiałów z teczki księdza z lat 1967-73. Może będę w opozycji do komisji, ale ja nie bardzo wierzę w prawdziwość tego streszczenia - powiedział w piątek dziennikarzom.
Lubelska komisja natrafiła jedynie w ewidencji na rejestrację z 1978 r. ks. Wielgusa, pracownika KUL. Ta rejestracja trwała do stycznia 1990, kiedy to w ewidencji jest napisane, że teczka została zniszczona. Poza rejestracją, nie natrafiliśmy na żaden meldunek TW "Adam", na żadną informację o TW "Adam" - powiedział prof. Wrona.
Zaznaczył, że szczególnie zdziwiło go stwierdzenie zawarte w ujawnionych ostatnio dokumentach SB, że ks. Wielgus dokonywał nagrań. Wrona podkreślił, że badając teczki związane z pracownikami KUL nigdy nie spotkał się z tym, by SB zlecała księdzu dokonywanie nagrań.
Na KUL-u działała bardzo wyraziście technika operacyjna. Był podsłuch w rektoracie, w bibliotece i w kilku innych miejscach i były z tego nagrania. Czasami ubecy przypisywali tzw. osobowym źródłom informacje zdobyte z nagrań. Przychylałbym się do obrony ks. Wielgusa, że nagrań nie dokonywał - powiedział.
Sceptycznie także prof. Wrona podchodzi do stwierdzenia, że ks. Wielgus przekazywał referaty i przemówienia. Z jego dotychczasowych badań wynika, że esbecy uzyskiwać jakieś informacje podczas rozmów, a potem w ich dokumentach urastało to do rangi "specjalnych informacji". Powiedział też, że w dokumentach SB były zapisy, że jakiś duchowny przyniósł do nich informację, podczas gdy chodziło o informacje ogólnie dostępne, np. program rekolekcji na KUL.
Prof. Wrona podkreślił, że ówczesny rektor KUL ks. prof. Albert Krąpiec nie zakazywał kontaktów ze służbami bezpieczeństwa PRL, jeżeli dotyczyły one wyjazdów zagranicznych. O tych rozmowach należało rektora informować. Chodziło o to, żeby stwarzać przestrzeń dla wyjazdów, czyli awansów naukowych, wymiany studentów - powiedział Wrona.
Pamiętajmy, na KUL-u nie powstawały prace o marksizmie. Na KUL-u powstawały prace głęboko zakorzenione w myśli zachodnioeuropejskiej, to była humanistyka europejska. Bez źródeł historycznych, innego typu materiałów dostępnych w archiwach i bibliotekach na zachodzie takie prace powstawać nie mogły - tłumaczył prof. Wrona.
Prof. Wrona dodał, że wierzy słowom abp Wielgusa o presji, jaką wywarł na niego oficer wywiadu, gdy nakłaniał go do podpisania dokumentu o współpracy. "To mniej więcej tak wtedy wyglądało" - powiedział prof. Wrona.