Prof. Tomasz Nałęcz: dziś nie pora na partyjne demonstracje
PiS udaje, że nie rozumie reguł polityki zagranicznej. Można sobie wprost wyobrazić, co by było, gdyby w Polsce rządził pan premier Kaczyński, niezadowolona opozycja demonstrowałaby na ulicach, a przyjechałby wesprzeć tą opozycję np. prezydent Putin czy kanclerz Merkel. To ja już sobie wyobrażam zrozumienie PiS dla takiego zachowania - tak prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego w programie "Dziś wieczorem" w TVP Info, wyjaśniał, dlaczego ani prezydent ani premier nie mogli formalnie odwiedzić protestujących w Kijowie.
13.12.2013 | aktual.: 13.12.2013 21:32
Prezydencki doradca suchej nitki nie zostawił na uczestnikach sejmowej debaty na temat Ukrainy. Zwłaszcza na przedstawicielach opozycji, która potykała się z ministrem Sikorskim. - Niech sobie panowie posłowie z PiS zadadzą pytanie, w jakiej stolicy dzisiaj cieszono się z tego obrazu w polskim sejmie, że Polacy zamiast wspólnie budować konsekwentną linię w sprawie Ukrainy, tak sobie nawzajem w polskim parlamencie uwiesili się u gardeł, że na zabieganie o interes Ukrainy, już czasu nie ma - mówił smutno prof. Tomasz Nałęcz.
Profesor nie krył także zniesmaczenia dzisiejszym Marszem Wolności, Solidarności i Niepodległości organizowanym przez PiS w rocznicę stanu wojennego. - Myślę, że nawet trzeba było wybrać inną datę, bo to jest taka jedna z nielicznych dat z polskiego kalendarza, że nie pora na partyjne demonstracje. Tu trzeba wspólnej refleksji, wspólnego poglądu wszystkich liczących się na scenie. Myślę, że nie można wykorzystywać tego dnia do takiego partyjnego kłusowania. Bo najważniejsze jest, aby prawdziwy obraz stanu wojennego docierał do ludzi młodych. Oni dzisiaj po pierwsze na ten temat niewiele wiedzą, a jeśli już, to są gotowi rozgrzeszać tamto wydarzenie - mówił Nałęcz. - Bo jeśli są ludzie w Polsce, którzy uważają, że właściwie między dzisiejszą Polską a tamtą Polską, wielkiej różnicy nie ma i trzeba się o te same rzeczy ciągle dobijać, to młodzi ludzie patrzą na to i mówią: "tak źle nie było" - dodał.
Zdaniem profesora właśnie takie zachowanie polityków doprowadziło do tego, że coraz więcej ludzi nie uważa stanu wojennego za coś złego. - To było ponure wydarzenie i ponury okres w naszym kraju. Nie można sugerować ludziom, bo to nie jest wprost powiedziane, tylko w takim właściwie obrzydliwym podtekście, że premier czy polski prezydent to w gruncie rzeczy kontynuatorzy linii Jaruzelskiego. Jeśli tak to przedstawiają, to młody człowiek uśmiecha się z politowaniem - dodał.
Tomasz Nałęcz stwierdził także, że nie wie, kiedy prezydent podejmie decyzję w sprawie ustawy o OFE, ale "nie zazdrości mu" podejmowania tej decyzji.