Prof. Staniszkis: zły moment na wizytę Tuska w Moskwie
Otoczenie prezydenta Putina, wprowadzając do rosyjskiego dyskursu politycznego zbitkę „suwerenna demokracja” wpisało się w długą tradycję rosyjskich „idei naczelnych” mających na celu nazwanie (i usprawiedliwienie) wewnętrznie sprzecznych praktyk w sferze władzy. Każdy z członów tej zbitki stanowi warunek brzegowy dla członu przeciwnego.
07.02.2008 | aktual.: 11.02.2008 06:36
Tyle demokracji ile nie zagraża suwerenności ekonomicznej i politycznej. Takie metody dbania o suwerenność aby jeszcze – choć w sposób coraz bardziej naciągany – można było mówić o demokracji. Formuła ta zostawia możliwość dalszych, uściślających interpretacji. Gdy Miedwjedjew (obecny kandydat nr 1 na prezydenta, popierany przez Putina) podkreśla, że „suwerenność” nie kłóci się z udostępnianiem części udziałów we własności złóż ropy gazu inwestorom zagranicznym – jego główny – do niedawna – oponent, Iwanow rozumiał „suwerenność” jako wyłączność kontroli. Ta walka na interpretacje trwa nadal, mimo, że kandydat jest już ustalony.
Intensyfikacja ataków na Polskę w związku z tarczą, naszym wspieraniem aspiracji Ukrainy do NATO, czy – ogłoszeniem chęci posiadania u nas baz NATO jest de facto częścią walki na użytek wewnętrzny. Chodzi o potężne interesy branżowe, grupowe i – indywidualne – rosyjskiego aparatu władzy i wewnętrzne podziały w tym aparacie. Być może chodzi też o popchnięcie Miedwjedjewa w kierunku innej, niż dotychczas, interpretacji: aktywniejsze otwarcie geo-ekonomiczne (i liberalizacja w sferze własności) tak, ale zaostrzenie w sferze geopolityki - np. zbrojenia we współpracy z Chinami - gdzie też część rządzących postrzega militaryzację poprzez technologie podwójnego zastosowania jako wyjście z pułapki obecnej formuły kapitalizmu państwowego gdzie tylko 37% produktu krajowego to dobra konsumpcyjne.
A może nawet chodzi w Rosji o takie zaostrzenie kursu aby wcześniejsze projekty wpuszczenia np. Niemców do zakupu części złóż gazu i ropy okazały się niemożliwe? Pamiętajmy też, że obok tarczy, osią konfliktu z UE i USA są też Bałkany (patrz gwałtowne zbliżenie Rosji z Serbią w związku z możliwością ogłoszenia przez Kosowo niepodległości 18 lutego – wbrew stanowisku Rosji).
Wydaje się, że USA są zainteresowane takim utwardzaniem rosyjskiego dyskursu, bo nie chcą bilateralnego zbliżenia Niemcy-Rosja i zwiększenia potęgi ekonomicznej Niemiec. A może – oczekują , że Kosowo opowie się za rezygnacją z tarczy. Czy tego argumentu użył Tusk w rozmowie z prezydentem Kaczyńskim, po której ten drugi przestał krytykować moment wizyty? Ja jednak wciąż uważam, że moment został wybrany błędnie. Nawet gdy rozumiem powyższą grę geopolityczną, nie wiem, dlaczego to my mamy być wciąż państwem frontowym? Co więcej – wizyta przed wyborami prezydenckimi w Rosji (8 marca), a wcześniej – możliwą nową falą protestów na Białorusi (połowa lutego) i – po wyeliminowaniu z wyborów prezydenckich kontrkandydatów (Kasparow, Kasjanow), ograniczeniu wolności mediów i zastraszaniu dziennikarzy – wydaje się nie mieć sensu.
Po co? Aby spotkać się z Putinem, bo po wyborach będzie wciąż szarą eminencją? To oznacza, że akceptujemy taką, podszytą „układem” koncepcję demokracji! Zresztą być może siła Putina jest przeceniana: wtedy los wszystkich graczy z którymi ewentualnie spotka się premier Tusk jest niepewny (uważam zresztą, że jego wizyta będzie świadomie marginalizowana). Zaś koszt społeczny i polityczny pozostanie: ci w Rosji, którzy chcą wolnych mediów i otwartych wyborów poczują się przez Polskę zdradzeni. Z Rosją należy rozmawiać, ale – po wyborach.
Sprawa tarczy stała się w Rosji pretekstem do intensyfikacji walki wewnętrznej o koncepcję przyszłych rządów. Trzeba pamiętać, że Dymitr Rogozin (który na początku lat 90-tych odwiedził Polskę w ekipie Żirynowskiego a w 1993 roku brał udział w próbie puczu przeciwko Jelcynowi) jest związany z resortami siłowymi. Resorty te interpretują zbitkę „suwerennej demokracji” w sposób niesłychanie tradycyjny (i na dłuższą metę – niebezpieczny dla samej Rosji). Rozumiem ich obawy przed globalizacją i prywatnymi interesami części rosyjskich biurokratów – i Putina – w „otwarciu”, rozumianym jako kolejna fala kapitalizmu politycznego – już w skali międzynarodowej – np. spółka Ros Ukr Energo, z którą – słusznie- walczy Julia Tymoszenko. Ale premier Tusk wchodzi do tej rozgrywki nie w pełni świadomie, dając się przesuwać na szachownicy interesów których chyba nie do końca rozumie. A w polityce naiwność jest wadą, której nie wybaczają i wrogowie i przyjaciele!
Prof. Jadwiga Staniszkis dla Wirtualnej Polski