PolskaProf. Rzepliński: dziennikarze bezprawnie pozbawieni wolności

Prof. Rzepliński: dziennikarze bezprawnie pozbawieni wolności

Reporterzy zostali bezprawnie pozbawieni wolności osobistej; karygodna w tej sytuacji jest również bierność policji - tak prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka skomentował przetrzymywanie reporterów TVP1 przez ochronę zakładów senatora Henryka Stokłosy.

06.05.2004 | aktual.: 06.05.2004 21:44

Pięciu reporterów TVP przez kilkanascie godzin przetrzymywano w środę na terenie Zakładów Mięsnych Farmutil w Śmiłowie (Wielkopolskie) należących do senatora Stokłosy. Dziennikarze twierdzili, że na teren firmy wjechali drogą publiczną. Policja utrzymuje natomiast, że wjechali na teren prywatny i z tego powodu zostali zatrzymani przez ochronę firmy.

Zdaniem prof. Rzeplińskiego, nawet jeśli było to wtargnięcie dziennikarzy na teren prywatny, to senatorowi przysługuje prawo do roszczeń cywilno-prawnych przeciwko telewizji o naruszenie dóbr osobistych, a nie zatrzymanie i przetrzymywanie osób. "Tylko w sytuacji przestępstwa każdy z nas ma prawo zatrzymać przestępcę na gorącym uczynku. Tam nie doszło do przestępstwa - nie jest nim wjazd na cudzy teren" - powiedział Rzepliński. "Reporterzy wjechali, szybko zaczęli się wycofywać" - dodał.

Jak powiedział Rzepliński, "jest udowodnione, że dziennikarze wjechali na teren nieoznakowany. Dopiero później ochrona tego majątku zaczęła ustawiać szlaban. Skoro go wcześniej nie było, można się było pomylić" - oświadczył.

"Nigdy nie jest dobrze, jeśli ktoś wjeżdża na teren prywatny. Tutaj jednak trzeba wziąć pod uwagę, że była to ekipa telewizji publicznej, próbująca zrobić reportaż w związku ze sporem, który tam się toczy. Spór ten ma znaczenie dla opinii publicznej" - tłumaczył Rzepliński.

Według niego karygodna jest w tej sprawie postawa policji. Jak powiedział, jest to analogiczna sytuacja do tej, która wydarzyła się kilkanaście miesięcy temu w Szczecinie w zakładach Odra. "Na oczach zupełnie biernych policjantów mężczyźni wywozili na taczkach dyrektora tej fabryki, poniżając jego godność, co jest samo w sobie przestępstwem. Tu policjanci biernie patrzyli, jak ochroniarze pozbawiają wolności".

Rzepliński wyraził nadzieję, że "policja miejscowa będzie policją państwową, a nie jakąś prywatną policją, która chroni interesy miejscowego notabla, człowieka, który tam ze względu na swoją pozycję ekonomiczną i polityczną bardzo wiele znaczy".

"Jeżeli nie policja miejscowa, to na pewno prokuratura okręgowa powinna wszcząć postępowanie w tej sprawie także wobec niereagowania przez policjantów" - oświadczył.

Rzepliński odniósł się też do argumentacji senatora, który twierdził, że nie wypuścił reporterów wcześniej, ponieważ nie chcieli się oni poddać obowiązkowej dezynfekcji przy wyjeździe z zakładu. Przepisy sanitarne nie zezwalają na wyjazd z zakładu bez dezynfekcji ubrań. Reporterzy w końcu zgodzili się na umycie rąk, ale do końca odmawiali kompleksowej dezynfekcji polegającej m.in. na rozebraniu się do naga.

"Dziennikarze mogli poddać się dezynfekcji, ale nie na warunkach senatora. Powinno się to odbyć w odpowiedniej instytucji poza gospodarstwem tego pana" - oświadczył prof. Rzepliński.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)