Prof. Norman Davies: bez powstania warszawskiego Polska stałaby się kolejną republiką ZSRS
Decyzja o wybuchu powstania nie była motywowana chęcią zwycięstwa. Dowództwo Armii Krajowej nie zakładało, że samodzielnie zdoła uwolnić w Warszawę z rąk Niemców - mówi w rozmowie z "Polską The Times" prof. Norman Davies.
- Nie było szans na to, by mała Armia Krajowa zdołała pokonać potężną armię niemiecką. Według jasno określonego planu miasto miała zdobyć Armia Czerwona, jedyna w 1944 r. siła zdolna do wypędzenia Niemców z Warszawy. Zadanie AK było specyficzne. Miała ona dokonać dywersji, zająć newralgiczne punkty miasta, utrzymać się na nich sześć, siedem dni i w ten sposób pomóc Rosjanom zdobyć polską stolicę. To nie miało nic wspólnego z romantyzmem, to było jasno zdefiniowane zadanie wojskowe - wyjaśnia historyk.
- Kreml miał pretensje nie tylko do Polaków o to, że nie walczą, kierował je właściwie do całego Zachodu. Warto pamiętać okoliczności, w jakich doszło do wybuchu powstania. Armia Czerwona szybko zbliżała się do Warszawy i do Polski napływało coraz więcej wezwań do tego, by AK zaczęła walczyć. Wzywali do tego i Roosevelt, i Churchill, podkreślając, że Polacy muszą mieć swój udział w tej wojnie. Nie chodziło im nawet o to, by odnosili zwycięstwa. Liczyło się to, że polskie oddziały były w stanie związać walką część sił niemieckich i w ten sposób odciążyć inne fronty.
Zdaniem profesora Daviesa można było przewidzieć reakcję Rosjan na poczynania AK. Ale nikt nie wiedział, jak Stalin zachowa się w Warszawie znajdującej się na terenie, którego on nie uważał za część ZSRS. Sytuacja wtedy była otwarta. Armia Czerwona nie wiedziała, jak reagować na powstanie warszawskie. Pewnie nawet Stalin tego nie wiedział.
Moim zdaniem - mówi Davies - Stalin początkowo zakładał, że Polska stanie się 16. republiką Związku Sowieckiego. Dopiero później związał się z zachodnimi aliantami, których pomocy potrzebował. Konsekwencją tego była konferencja jałtańska i zgoda na istnienie zależnego od niego państwa polskiego.
Zdaniem profesora Roosevelt niespecjalnie zwracał uwagę na Polskę. Dla niego najważniejsza była wojną z Japonią i potrzebował pomocy ZSRS w niej, gdyż sam nie miał dojść wojska, by poradzić sobie z armią japońską. Właśnie na tym polegał deal zawarty w Jałcie. Amerykanie dawali Stalinowi kontrolę nad Europą Środkową w zamian za pomoc w wojnie z Japonią. Później okazało się, że ten układ nie był zresztą potrzebny, USA rozstrzygnęły bowiem wojnę z Japonią przy pomocy bomby atomowej - ale w trakcie konferencji jałtańskiej tego jeszcze nie wiedzieli. To była prawdziwa ówczesna gra geopolityczna. Polska była w niej tylko pionkiem - powiedział.
Źródło: "Polska The Times"