PolitykaProf. Norbert Maliszewski: to kubeł zimnej wody dla PO

Prof. Norbert Maliszewski: to kubeł zimnej wody dla PO

Z wstępnych sondażowych wyników wyborów samorządowych wynika, że Prawo i Sprawiedliwość - po raz pierwszy od 9 lat - wygrało, co przynosi tej partii silny efekt psychologiczny zwycięzcy. - To nagroda za konsolidację, dotarcie się z Solidarną Polską i Polską Razem. Paradoksalnie PiS-owi pomogła też afera madrycka, która dodatkowo zmobilizowała elektorat. To kubeł zimnej wody dla Platformy - komentuje specjalnie dla WP.PL prof. Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego.

17.11.2014 | aktual.: 17.11.2014 10:56

Elektorat PiS-u karnie stawił się przy urnach. Jego aktywizacji sprzyjało zjednoczenie na prawicy i pragnienie wygranej po paśmie siedmiu porażek. Zadziałał też syndrom oblężonej twierdzy, w związku z zamieszaniem wokół posłów Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego i Adama Rogackiego oraz ostatnimi sondażami, które dawały przewagę PO. Z kolei wyborcy Platformy, syci i znudzeni, usatysfakcjonowani sondażowym efektem Ewy Kopacz i Donalda Tuska, nie poszli głosować. Jak wskazuje prof. Maliszewski, to elektorat akcyjny, który potrzebuje silnych bodźców, tymczasem zabrakło personalnego sporu pomiędzy Ewą Kopacz a Jarosławem Kaczyńskim czy widma zagrożenia zwycięstwem PiS. - Wyborcy pomyśleli sobie, że ciepła woda leci z kranu, więc można zostać w domu - ocenia.

Zdaniem prof. Maliszewskiego "polityka miłości" Ewy Kopacz była błędną strategią. - Spin doktorzy PO za bardzo oparli się na sondażach, które określają deklarowaną wielkość elektoratu, ale nie zbadali motywacji. Po sukcesie Tuska wyborcom było łatwiej deklarować, że znów są sympatykami PO, na nowo dać Platformie kredyt zaufania, ale to była wyłącznie poprawa nastroju. To zbyt mało, aby wybrać się i zagłosować, kiedy elektorat istotnie zniechęcił się do tej partii np. po sprawie OFE, aferze taśmowej. To kubeł zimnej wody dla Platformy - uważa.

Czy wyniki okażą się testem przed wyborami parlamentarnymi? Zdaniem prof. Maliszewskiego sprawa zwycięstwa w wyborach parlamentarnych jest wciąż otwarta. - Wynik PSL w wyborach samorządowych cztery lata temu był podobny, a potem w wyborach parlamentarnych korespondował jednak z notowaniami sondażowymi, co dowodzi, że wybory samorządowe są dobrym sprawdzianem, jeśli chodzi o strategię, sprawność działania partii, natomiast nie są dobrym miernikiem wielkości elektoratu. Wybory samorządowe mają specyficzną tematykę. Słaba mobilizacja mieszkańców dużych miast i duża frekwencja na wsi i w małych miejscowościach sprzyjała wygranej PiS. Ekspert ds. marketingu przewiduje, że PiS po tym zwycięstwie może otrzymać wiatr w żagle. - To, że Platforma zwyciężała pod przywództwem Tuska, a po przejęciu sterów przez Kopacz przegrała, może prowokować pytania, czy nie warto zmienić typ przywództwa. To kłopot dla PO - stwierdza. Rozmówca WP.PL przypuszcza, że przed wyborami prezydenckimi istotnie wzrośnie rola Bronisława
Komorowskiego, który będzie liderem środowiska PO.

W województwach PiS i PO remisują, w ośmiu wygrało PiS i w ośmiu Platforma. Jak jednak wskazuje ekspert ds. marketingu politycznego, zdolność koalicyjna PiS jest niższa. PSL według sondażu IPSOS uzyskał wysokie - 17-procentowe poparcie. - Ludowcy, którzy uzyskali tak dobry rezultat, nie zdecydują się na koalicję z PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego rządziłaby więc w 3-4 województwach, w których miałaby samodzielną większość. W pozostałych zwycięzcą byłaby koalicja PO-PSL. Oczywiście PSL może zdecydować się na jakieś lokalne koalicje z PiS, ale raczej na zasadzie symbolicznej, aby nie zamykać sobie drzwi w przyszłości na ofertę Jarosława Kaczyńskiego - mówi prof. Maliszewski. PSL po raz kolejny dowiodło, że doskonale sprawdza się w samorządach. - PO przespała ten czas, samorządowcy PO uciekali pod własne szyldy, gdy tymczasem PSL bardzo intensywnie pracował w terenie, wystawiał na listach po kilku mocnych kandydatów. Janusz Piechociński był zdeterminowany, żeby uzyskać dobry wynik - stwierdza rozmówca WP.PL.

Na SLD zagłosowało tylko 8,8 proc. wyborców. - Leszek Miller ma kłopot, bo PO rzekomo traci, a SLD zupełnie nie zyskuje. Nie skończy się to jednak próbą zmiany przywództwa. Sojusz będzie liczył na trójkoalicję PO-SLD-PSL po wyborach parlamentarnych. Być może już teraz w niektórych województwach taka koalicja zostanie przetestowana - ocenia prof. Maliszewski.

Przegranym tych wyborów, na poziomie sejmików, są - jak wskazuje rozmówca WP.PL - komitety lokalne, które w 2010 r. uzyskały 15 proc. głosów, a teraz prawie dwa razy mniej. Na poziomie wyborów powiatowych i gminnych te rezultaty będą lepsze.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1709)