PolskaProf. Bartoszewski w 60. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego

Prof. Bartoszewski w 60. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego

Przekazujemy pełny tekst wystąpienia prof. Władysława Bartoszewskiego, wygłoszonego w niedzielę podczas obchodów 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego na Placu Powstańców Warszawy.

"Panie Prezydencie Rzeczypospolitej, Panie Premierze! Dostojni i szanowni goście, ale przede wszystkim kochane koleżanki i koledzy z Armii Krajowej, uczestnicy Powstania Warszawskiego, warszawiacy, moi rodacy, Polacy, wszyscy, którzy nas słyszą i widzą!

Wcale nie taję, że uważam za wydarzenie niezwykłe to dzisiejsze spotkanie, za wydarzenie niezwykłe w życiu naszego miasta, naszego kraju, ale i może w życiu Europy idącej ku lepszemu zrozumieniu się.

Drodzy państwo, myślę, że jako jedyny dotychczas z mówców, który był uczestnikiem Powstania Warszawskiego, mam prawo wysnuć tu kilka refleksji. Jaka jest kondycja Polaków? Myślę, że cechowała ich wtedy, a myślę, że i do dziś, miłość Ojczyzny, wiara w Polskę, ale i wiara w sprawiedliwość dziejową, wiara w sens dziejów, wiara w opiekę Bożą i bardzo długa i konsekwentna historyczna pamięć. To nam pomagało, to nas niejednokrotnie wspomagało.

Do naszych cech należy wierność w sojuszach, od Tadeusza Kościuszki do dowódców frontów w II wojnie światowej walczących pod zwierzchnictwem Zjednoczonego Królestwa Commonwealthu czy też sił Stanów Zjednoczonych. Ta wierność w sojuszach jest dla nas rzeczą oczywistą i jest dla nas rzeczą piękną, ale oczywistą, że jest wśród nas sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych, jest też rzeczą piękną, ale oczywistą, że jest wśród nas wysoki przedstawiciel rządu Zjednoczonego Królestwa.

Ja pozwolę sobie na małą refleksję, ja sam, tak jak my wszyscy uczestnicy Powstania, otrzymywałem stopnie wojskowe i odznaczenia wtedy, kiedy Polska była aliantem, kiedy Armia Krajowa była armią aliancką, a na czele sił w Europie wtedy prowadzących operacje owocne w zachodniej części naszego kontynentu stał gen. Eisenhower. Tak więc mogę o sobie powiedzieć, że jestem porucznikiem Armii Krajowej, ale jestem pośrednio porucznikiem od Eisenhowera, panie sekretarzu stanu Colinie Powell.

I tak może o sobie powiedzieć każda ówczesna dziewczyna i chłopak, którzy otrzymywali stopnie wojskowe albo awanse we wspólnej walce o wspólną sprawę. Wierność w sojuszach to piękna rzecz, miłość Ojczyzny to bardzo trudna rzecz. Podnosili tu nasi drodzy goście tę starą polską zasadę o walce o wolność waszą i naszą. Tak, to jest bardzo trudna do realizacji zasada, ale rzeczywiście realizowana od wieku XVIII aż do ostatnich lat. Długa historyczna droga, ale właśnie ta historyczna pamięć każe mi w szczególny sposób odnieść się do obecności i wypowiedzi tutaj pana kanclerza Republiki Federalnej Niemiec.

Myślę, że nie jest tylko paradoksem historii, ale jest owocem naszego otwartego, chrześcijańskiego, europejskiego, polskiego myślenia, że były więzień Oświęcimia, były żołnierz i oficer Armii Krajowej, były uczestnik Powstania Warszawskiego i były współorganizator akcji pomocy ginącym Żydom, obywatel honorowy państwa Izrael, od ok. 40 lat ubiegał się o porozumienie polsko-niemieckie i niemiecko-polskie w mojej skromnej osobie.

Nie robiłem tego z pewnością dla siebie, tylko z myślą o Polsce, ale o obu naszych narodach. Dane mi było żyć siedem lat w Niemczech, wykładałem na uniwersytetach niemieckich. Do moich ulubionych bohaterów czasów najnowszych należało rodzeństwo Scholl i inni młodzi ludzie naszego pokolenia, tak, tego samego pokolenia, z którego byliśmy wszyscy w AK, którzy zginęli za to, że chcieli, aby Niemcy były europejskie, moralne, chrześcijańskie, szlachetne, jako patrioci swojego kraju. Za to zginęli. I za to należy się im pamięć, że potrafili się oprzeć tyranii będąc Niemcami, tak jak się należy pamięć Polakom, że potrafili się oprzeć tyranii niemieckiej i stalinowskiej i którzy przetrwali wszystkie lata próby w duchu tych samych ideałów przysięgi i wierności złożonej kiedyś. Złożonej w intencji nieugiętej walki o niepodległość.

Toteż dzisiejsze wystąpienie pana kanclerza Republiki Federalnej Niemiec wpisuje się dla mnie w rząd kilku bardzo ważnych wydarzeń, w rząd wydarzeń, które zapoczątkowała wizyta Willego Brandta w grudniu 1970 r. i jego oddanie hołdu pamięci ofiar, bohaterów i męczenników getta warszawskiego.

Następnym aktem, bardzo ważnym, były wypowiedzi pogłębione, historyczne Richarda von Weizseckera w maju 1985 r. o tym, czy koniec wojny był zwycięstwem czy klęską, nieszczęściem czy wyzwoleniem, i dla kogo był wyzwoleniem, a dla kogo był nieszczęściem. W ten rząd wpisuje się w zupełnie niezapomniane spotkanie w Krzyżowej ówczesnego kanclerza Niemiec i ówczesnego premiera Polski 1989 r. W ten rząd wpisuje się niezmiernie godna i odważna wypowiedź prezydenta Romana Herzoga 1 sierpnia 1994 r., który jako pierwszy Niemiec powiedział jawnie i publicznie, że wstydzi się za to, co Niemcy zrobili Polakom. Prosi Polaków o wybaczenie wobec kombatantów Powstania Warszawskiego. Te słowa pozostały niezapomniane. My nie potrzebujemy więcej.

My potrzebujemy logicznych wniosków z tego oświadczenia i te logiczne wnioski zaprezentował nam dzisiaj kanclerz Niemiec, przedstawiciel naszego największego tu sąsiada, naszego sojusznika w Sojuszu Północnoatlantyckim i w Unii Europejskiej. Kanclerz Niemiec dostrzegł wielkość historycznych elementów, które złożyły się na współczesność, i kanclerz Niemiec dokonał rzutu oka w przyszłość. Oto nam właśnie chodzi, aby demony przeszłości nie utrudniały narodowi niemieckiemu i polskiemu, nie rządom, ale ludziom, obywatelom, młodzieży bezpośredniego kontaktu. Aby nie szerzyć nieodpowiedzialnych lęków, aby nie stymulować obłąkanych, nigdy nie nauczonych niczego, skrajnych ludzi, gdziekolwiek by oni nie byli, jakkolwiek by oni się nazywali, jakichkolwiek organizacji by nie reprezentowali, ale nie państwa i nie narodu. My wierzymy w zapewnienia pana kanclerza federalnego, trzymamy go za słowo, jako kanclerza potężnego europejskiego państwa, i myślimy, że te słowa w tym łańcuchu wydarzeń przyczynią się do budowy nie
tylko dobrych stosunków, bo one są dobre, nie tylko przyjaznych, bo one są po ludzku przyjazne, ale stosunków, które będą jeszcze bliższe niż dzisiejsze stosunki niemiecko-francuskie.

Kiedyś zażartowałem wobec mego kolegi ministra spraw zagranicznych Francji, powiedziałem: Polska jest sojusznikiem godnym posiadania, gdy wszyscy opuścili Napoleona, została przy nim tylko pani Walewska.

Ja myślę, że w wymiarze poważnych spraw, które nas tu dzisiaj łączą, mogę przypomnieć: warto mieć takiego sojusznika jak Polska. Wiedzą o tym nie tylko żołnierze Bundeswehry ćwiczącej na poligonie na Pomorzu Zachodnim z polskimi żołnierzami, wiedzą o tym wszyscy ludzie, którzy ufali Polakom, chcieli z nimi współżyć, wyciągali do nich rękę uczciwie, szczerze, nie obłudnie i którzy nie żyli w kłamstwie, a w prawdzie. Bo pojednanie możliwe jest tylko w prawdzie, w pełnej prawdzie o historii. Tę prawdę wypowiedział Roman Herzog 10 lat temu, za co jesteśmy mu wdzięczni. Tę prawdę wypowiedział dzisiaj kanclerz Republiki Federalnej Niemiec w obliczu naszych wiecznych przyjaciół - Amerykanów i Anglików. To ma dla nas bardzo wielkie znaczenie. Może jesteśmy naiwni, ale warto czasami zaryzykować.

Dziękuję!"

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)