PolskaProces ws. zegarka Sławomira Nowaka: pracownicy salonu nie pamiętają sprawy

Proces ws. zegarka Sławomira Nowaka: pracownicy salonu nie pamiętają sprawy

Żaden z przesłuchanych przez sąd pracowników salonu zegarków nie pamiętał, by sprzedawał zegarek dla Sławomira Nowaka, który jest teraz oskarżony o to, że nie ujawnił tego zegarka w swych oświadczeniach majątkowych.

Proces ws. zegarka Sławomira Nowaka: pracownicy salonu nie pamiętają sprawy
Źródło zdjęć: © WP.PL | Łukasz Szełemej

Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście przesłuchał jako świadków współwłaściciela warszawskiego salonu z drogimi zegarkami oraz jego dwóch pracowników. Żaden z nich nie pamiętał transakcji z 2011 r., gdy za ponad 20 tys. zł miał zostać kupiony zegarek dla Nowaka - wówczas ministra transportu. Jak twierdzi jednak sam Nowak, to nie on, lecz jego kolega, biznesmen Piotr Wawrzynowicz miał kupić ten zegarek, który miał być zaległym prezentem urodzinowym od żony i rodziców.

Współwłaściciel salonu Grzegorz Szczepański zeznał, że nie wie, kto kupił zegarek dla Nowaka - który z kolei oświadczył, że Szczepańskiego widzi pierwszy raz w życiu. Według właściciela, nie zdarza się, aby zegarek był wydawany kupującemu zanim on wpłaci pełną cenę. Mówił też, że zawsze po zapłacie salon wydaje paragon.

Po kolejnych pytaniach sędziów świadek przyznał, że mogło się zdarzyć tak, że zegarek wydano razem z gwarancją, ale bez paragonu. - Czasem tak się zdarza, że ktoś kupuje zegarek na prezent, który może nie zostać zaakceptowany przez osobę obdarowaną - i wtedy zegarek się zwraca, a pieniądze oddaje - wyjaśnił, dodając, że dla salonu nie ma tu ryzyka, bo pieniądze są w jego dyspozycji, a "towar uznaje się za sprzedany" i dopiero później wystawia się paragon.

Jak powiedział, razem z pracownikami salonu doszedł do wniosku, że tak musiało się zdarzyć w sprawie zegarka Nowaka, bo "zachodzili w głowę" jak to możliwe, że fotoreporterzy uwiecznili ministra z takim zegarkiem na przegubie przed 8 marca 2011 r. - a taką datę ma paragon z salonu.

- Żeby taki interes mógł funkcjonować, to wymaga to wielkiej dyplomacji i elastyczności. Ale nie robimy niczego, co by uszczupliło wpływy do skarbu państwa - zapewniał.

- Paragon był od tego zegarka? - pytała sędzia Dorota Radlińska. - Tak, na sto procent. Bo w tamtym czasie żaden inny zegarek tej marki nie został sprzedany - tak wynika z naszej kasy fiskalnej. I jeszcze to, że nasz paragon jest w posiadaniu właściciela zegarka - odparł świadek.

W jego ocenie egzemplarz zegarka, jaki nosi Sławomir Nowak, nie pochodzi z serii limitowanej, lecz jest podstawowym, najbardziej charakterystycznym dla tej firmy modelem. - Zegarek pana Nowaka nie jest "wypasiony". To skromny model, najtańszy tej firmy - dodał, oceniając dzisiejszą wartość zegarka na około 10 tys. zł.

Również sprzedawcy z salonu nie pamiętali sprzedaży tego zegarka. Gdy sąd pytał Kornela C. i Łukasza B., czy salon może wydać zegarek wcześniej, a dopiero później wystawić paragon, żaden z nich sobie tego nie przypominał.

- Czy zdarzało się, żeby sprzedał pan zegarek, a transakcja nie przechodziła przez kasę fiskalną? - pytała sędzia Radlińska sprzedawcę Kornela C. - Nie przypominam sobie, nie pamiętam takiej sytuacji, więc skorzystam z prawa do odmowy udzielenia odpowiedzi - odparł.

Łukasz B. wskazał, że może się tak zdarzyć, iż nabywca wpłaca zadatek, zegarek jest dla niego odkładany, ale dostaje go dopiero, gdy wpłaci całą kwotę. - W razie ewentualnej wymiany klient dostaje nowy zegarek z nową gwarancją, a paragon zapewne zostaje ten sam - wyjaśnił sprzedawca.

Nowak jest oskarżony o złożenie w latach 2011-13 pięciu fałszywych oświadczeń majątkowych (poselskich i ministerialnych), w których nie ujawnił, że posiada zegarek wart więcej niż 10 tys. zł. Za tak opisane przestępstwo grozi do 5 lat więzienia.

Podsądny nie przyznaje się do zarzutu. Twierdzi, że pokazywał się z tym zegarkiem publicznie, więc nigdy nie chciał go ukrywać. Mówił przed sądem, że nie wiedział, iż musi wpisywać do oświadczenia przedmioty osobiste takie jak zegarek, zaś ten był zaległym prezentem od rodziców i żony na 35. urodziny.

Przed południem w sądzie zeznawał wicenaczelny "Super Expressu" Grzegorz Zasępa. Jak mówił, co roku jego redakcja analizuje oświadczenia majątkowe polityków, szczególnie bardziej znanych. - Uwagę jednego z kolegów zwróciło oświadczenie majątkowe szefa jednej ze służb specjalnych, który wpisał w oświadczenie drogi zegarek. Wtedy ktoś postanowił sprawdzić, czy widoczny na wielu naszych zdjęciach zegarek pana Nowaka jest równie drogi i czy go wpisał do oświadczenia - wyjaśnił.

Pytany, czemu akurat Nowak przyszedł dziennikarzom do głowy, wicenaczelny tabloidu wskazał, że prześwietlają wszystkich ministrów, bo sprawy takie jak stroje, zegarki, czy samochody interesują ich czytelników. - Minister Nowak znany jest z elegancji. Nasz reporter w sprawie tego zegarka konsultował się ze sprzedawcą zegarków, który na podstawie zdjęcia określił jego markę i szacunkową wartość rynkową - mówił.

Indagowany przez sędzię Dorotę Radlińską, czy Nowak był w szczególnym zainteresowaniu "Super Expressu", Zasępa odparł, że nie było to szczególne zainteresowanie, ale wiele było artykułów o Nowaku, bo był ważnym politykiem PO i ważnym ministrem. - Był uznawany za najprzystojniejszego ministra w rządzie, zawsze świetnie ubrany. Ale nie było takiej atmosfery, aby przedstawiać go tylko jako celebrytę. U nas granice między kolumnami politycznymi a gwiazdorskimi są płynne - mówił Zasępa, pytany o to, na jakich kolumnach częściej gościły wzmianki o Nowaku.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)