Proces ws. śmierci Przemyka przerwany do 7 grudnia
Sąd Okręgowy w Warszawie zarządził przerwę w procesie w sprawie śmiertelnego pobicia przez milicję w 1983 r. Grzegorza Przemyka. Powodem było niestawienie się dwóch istotnych świadków. Termin następnej rozprawy został wyznaczony na 7 grudnia. W procesie oskarżonym jest b. milicjant Ireneusz K.
04.11.2005 | aktual.: 04.11.2005 16:00
Jak wyjaśniła sędzia Monika Niezabitowska-Nowakowska, w piątek miało dojść do konfrontacji świadków: przyjaciela Grzegorza Przemyka - Cezarego F. i byłych milicjantów. Konfrontację trzeba przeprowadzić z udziałem wszystkich, którzy wtedy byli w komisariacie - powiedziała sędzia. Dodała, że dwóch świadków, którzy nie stawili się na rozprawę, miało pełnić istotne role w tej konfrontacji.
Piotr J., który przysłał do sądu list z wyjaśnieniem, że przebywa obecnie w szpitalu, jest według sądu o tyle ważnym świadkiem, że jego zeznania różnią się od zeznań pozostałych milicjantów. Według Cezarego F., Piotr J. był obecny w pomieszczeniu, w którym bito Przemyka. Miał powiedzieć "bijcie tak, by nie było śladów".
Drugi nieobecny świadek, Krzysztof. D., w świetle zeznań pozostałych milicjantów miał styczność z Przemykiem, a zdaniem Cezarego F. brał udział w jego pobiciu. D. nie stawił się w sądzie bez żadnego wyjaśnienia.
O przerwanie procesu do momentu zebrania na sali wszystkich 10 świadków wnosiła zarówno obrona, jak i prokurator. Jak powiedziała prokurator Hanna Więckowska, przeprowadzenie konfrontacji ze wszystkimi świadkami jest konieczne. W czerwcu 2004 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że poprzednie konfrontacje zostały przeprowadzone "z rażącym uchybieniem procedury". To był główny powód uchylenia wyroku uniewinniającego Ireneusza K.
Obecny na procesie Leopold Przemyk, ojciec pobitego na śmierć maturzysty, powiedział dziennikarzom, że liczy na to, iż w końcu sprawa zakończy się wyrokiem, "choćby symbolicznym". Sprawa śmierci Przemyka toczy się po raz piąty. Jak dotąd, sądy I instancji cztery razy uniewinniły Ireneusza K. od stawianego mu zarzutu, ale w wyniku decyzji wyższych instancji - także Sądu Najwyższego - sprawa wracała do ponownego osądzenia.
Na dwóch metrach kwadratowych było kilku milicjantów i Grzesiek. Tak go tłukli, że go zabili. Do tej pory nikt za to nie odpowiedział - powiedziała dziennikarzom Małgorzata Grabowska-Kozyra, przyjaciółka rodziny Przemyka. Dwadzieścia lat tkwimy w tym wszyscy - dodała jej matka Lidia Grabowska. To jedna z nierozliczonych zbrodni tamtego systemu. Grzesiek był wyjątkowo wrażliwym i dobrym chłopcem. Został w okrutny sposób zakatowany. Nie pogodzę się z tym do końca życia - powiedziała.
Z końcem 2004 r. minął 15-letni, wydłużony termin przedawnienia karalności czynów popełnionych przez funkcjonariuszy publicznych w PRL. W styczniu 2005 r. obrońca Ireneusza K., mec. Grzegorz Majewski, złożył wniosek o umorzenie sprawy swojego klienta z uwagi na przedawnienie. Sąd przeprowadzi jednak proces do końca i dopiero w wyroku rozstrzygnie o tym, czy sprawa się przedawniła i czy należy ją umorzyć.
Możliwe, że sąd uzna, iż czyn, o który jest oskarżony Ireneusz K., to "zbrodnia komunistyczna" w myśl ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Wówczas termin przedawnienia zostałby wydłużony o dodatkowe 5 lat.
Grzegorz Przemyk, 19-letni maturzysta, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, został pobity w 1983 r. w komisariacie przy ul. Jezuickiej w Warszawie. Zatrzymano tylko jego z całej grupy świętującej na Starówce zdane egzaminy maturalne. Zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Niezależnie od procesu, własne śledztwo w tej sprawie prowadzi Instytut Pamięci Narodowej. Bada, kto utrudniał wyjaśnienie zbrodni. Planuje postawienie zarzutów w tej sprawie.