Proces ws. Przemyka będzie kontynuowany
Wniosek o umorzenie, sprawy byłego zomowca Ireneusza K. oskarżonego o śmiertelne pobicie Grzegorza Przemyka, jest przedwczesny - zdecydował Sąd Okręgowy w Warszawie. O umorzenie postępowania z powodu przedawnienia wnioskował obrońca Ireneusza K.
18.01.2005 | aktual.: 18.01.2005 14:56
Sąd nie uwzględnił wniosku tłumacząc to tym, że na obecnym etapie postępowania jest on przedwczesny, ponadto proces formalnie już się rozpoczął, więc decyzja może zapaść tylko przy wyroku.
Według prokurator Marii Grabskiej-Taczanowskiej, nie ma mowy o przedawnieniu zbrodni. Kodeks karny w artykule 105, paragraf dwa, wyraźnie mówi, że przepisów o przedawnieniu nie stosuje się m.in. do umyślnego przestępstwa: zabójstwa, ciężkiego uszkodzenia ciała, ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności łączonego ze szczególnym udręczeniem, popełnionego przez funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. Wszystko jest jasne - powiedziała w rozmowie z dziennikarzami prokurator.
Grzegorz Przemyk, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, został pobity przez milicję 12 maja 1983 r. w komisariacie przy ul. Jezuickiej w Warszawie. Zatrzymano tylko jego z całej grupy, świętującej na Starówce zdane egzaminy maturalne. Zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Proces w sprawie śmierci Przemyka toczy się już po raz piąty. Jak dotąd, sądy I instancji cztery razy uniewinniły Ireneusza K. od stawianego mu zarzutu, ale w wyniku decyzji wyższych instancji - także Sądu Najwyższego, sprawa wracała do ponownego osądzenia.
W 1983 r. prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Przemyka, ale jednocześnie władze podjęły bezprawne działania mające uchronić milicjantów przed karą. Winą chciano obarczyć sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. W ocalonych w 1989 r. aktach sprawy zachowała się notatka ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka: Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze. O tej tezie mówiła oficjalna propaganda, która prowadziła też kampanię zniesławiania matki Przemyka.
W 1984 r., po reżyserowanym przez władze procesie, od zarzutu pobicia Przemyka uwolniono dwóch milicjantów - Ireneusza K. i Arkadiusza Denkiewicza. Skazano zaś, po wymuszeniu nieprawdziwych zeznań, dwóch sanitariuszy, którzy wieźli chłopca z komisariatu do szpitala. Bezprawne działania SB i MO wobec nich doprowadziły do tego, że zaczęli oskarżać się wzajemnie. Po 1989 r. wyroki te uchylono.
W 1997 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił K., zaś Denkiewicza, dyżurnego komisariatu, skazał na 2 lata więzienia. Kazimierz Otłowski, oficer MO, został skazany na półtora roku w zawieszeniu za utrudnianie postępowania. (Sprawy Denkiewicza i Otłowskiego są prawomocnie zakończone, więc można podawać ich nazwiska.)
W czerwcu ubiegłego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie, orzekając o zwrocie sprawy do I instancji, nakazał ponowne przesłuchanie zomowców i skonfrontowanie ich z Cezarym F. - przyjacielem Przemyka, który był z nim na posterunku MO przy ul. Jezuickiej, choć nie widział, kto pobił jego kolegę. SA wskazał jednak, że niektóre fragmenty zeznań Cezarego F. i poszczególnych milicjantów uzupełniały się i da się dokonać precyzyjnych ustaleń.
Niezależnie od procesu, własne śledztwo w tej sprawie prowadzi Instytut Pamięci Narodowej. Bada, kto utrudniał wyjaśnienie zbrodni. Akta tego postępowania IPN liczą kilkadziesiąt tomów.