Proces ws. FOZZ: 12 lat dla Żemka, 7 lat dla Chim?
12 lat więzienia oraz 720 tys. zł grzywny
dla b. dyrektora FOZZ Grzegorza Żemka, 7 lat i 400 tys. zł grzywny
dla Janiny Chim oraz kar od 5 do 3 lat więzienia dla pozostałych
czworga oskarżonych w sprawie afery Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego zażądała przed Sądem Okręgowym w Warszawie
prokuratura.
23.02.2005 | aktual.: 23.02.2005 19:59
Kary dla głównych oskarżonych sięgają górnych granic przewidzianych w kodeksie. Ponadto dla oskarżonych Dariusza Przywieczerskiego i Zbigniewa Olawy prokuratura chce po 5 lat więzienia i 320 tys. zł grzywny, a dla Krzysztofa Komornickiego i Irene Ebbinghaus - kar po 3 lata więzienia i 300 tys. zł grzywny. Oskarżenie chce, by wszyscy podsądni zostali obciążeni kosztami i opłatami sądowymi, które według wstępnych przewidywań wyniosą co najmniej kilkaset tysięcy złotych.
Koniec patowej sytuacji
Tak zakończyła się patowa sytuacja związana z obrońcami Chim. Adwokaci Jacek Brydak i Marcin Ziębiński przyszli do sądu i poprosili o usprawiedliwienie swych poprzednich nieobecności. Ugiąłem się pod presją mediów i dla dobra adwokatury - mówił dziennikarzom mec. Brydak, który twierdził wcześniej, że nie stawi się w sądzie "choćby prezydent go wzywał".
Wcześniej na piśmie adwokaci złożyli odwołania od decyzji prowadzącego proces sędziego Andrzeja Kryże, który ustanowił ich obrońcami z urzędu. Sąd pozostawił te pisma bez rozpoznania, bo mecenasi zamiast złożyć wniosek o zwolnienie ich z obrony odwołali się w innym trybie. Obrońcą z urzędu Chim pozostał też mec. Czesław Jaworski, który również chciał zwolnienia go z obrony oskarżonej. Wniósł jednak o "przynajmniej dwa miesiące" na przygotowanie obrony swej klientki. Sąd udzielił mu dwóch tygodni na porozumienie się z oskarżoną i przygotowanie mowy końcowej.
To otworzyło prok. Hannie Więckowskiej i Beacie Sawickiej-Felczak drogę do dokończenia mowy oskarżycielskiej w tej największej nierozliczonej aferze gospodarczej III RP, na której Skarb Państwa miał w latach 1989-1990 stracić 354 mln zł. Prawie cztery godziny zajęło im przedstawianie w skomasowanej wersji kilkuset skomplikowanych operacji finansowych, transferu środków FOZZ przeznaczonych z mocy ustawy na wykup długu zagranicznego PRL, a przekazanych przez FOZZ w niejasnych celach - jak to ujęła prokuratura - "paradzie oszustów" - firmom i spółkom rejestrowanym w tzw. rajach podatkowych.
Trudno nadążyć
Licznie zebranym na sali dziennikarzom trudno było nadążyć za sumami strat wynikłych z działalności oskarżonych, jakie stwierdziła prokuratura. Oskarżycielki wyliczały nieewidencjonowane pożyczki na milion, kilka, kilkanaście milionów dolarów dla firm lub osób fizycznych, wielostopniowe operacje z udziałem międzynarodowych agentów finansowych, zagarnięcie kilkunastu czy kilkudziesięciu milionów dolarów na prywatne cele.
Nikt nie może stać ponad prawem, miara jest we wszystkim, są granice - cytowała prokuratura słowa Horacego. Według oskarżycieli, Żemek, Chim, i inni oskarżeni "przekroczyli te granice w niewyobrażalnym stopniu, a mieniem FOZZ gospodarowali jak własnym". Prokuratura podkreśliła, że Żemek i Chim już po wykryciu afery FOZZ celowo utrudniali pracę kontrolerom Najwyższej Izby Kontroli i likwidatorom Funduszu. Według prokuratury już od połowy lat 90. Żemek i Chim próbowali ukryć braki w dokumentacji finansowej Funduszu m.in. w ten sposób, że do firm, zazwyczaj rejestrowanych w tzw. rajach podatkowych, wysyłano kserokopie certyfikatów rzekomo upoważniających FOZZ do prowadzenia takich operacji. Według prokuratury, część tych certyfikatów została sfabrykowana.
Sąd ogłosił przerwę w procesie do piątku, wtedy głos zabierze mec. Edward Kamionka, pełnomocnik FOZZ w likwidacji, później przemówią obrońcy oskarżonych. Każde z ich wystąpień - oprócz mec. Kamionki, który zapowiada, że jego wystąpienie potrwa ok. godziny - może zająć sądowi więcej niż jedną rozprawę.
Wersja wydarzeń
Oskarżeni przyjęli żądanie prokuratury spokojnie. Zapraszam na moją wersję wydarzeń na kolejne rozprawy - powiedział dziennikarzom Żemek, który od początku całej sprawy nie przyznaje się do winy, tak jak pozostali podsądni.
Na początku rozprawy sędzia Kryże odczytał pismo z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, które wpłynęło do akt sprawy. Podpisani pod dokumentem prof. Andrzej Rzepliński i Danuta Przywara wyrażają w nim "zaniepokojenie nadużyciem prawa do obrony" przez adwokatów broniących Chim. Stwierdzają też, że "aktywna pomoc adwokatów w tych wysiłkach jest poniżej godności wykonywanego przez nich zawodu".
Tymczasem Naczelna Rada Adwokacka (NRA) w swojej uchwale twierdzi, że obciążanie adwokatury odpowiedzialnością za przewlekłość postępowania i prowadzenie do niebezpieczeństwa przedawnienia, "nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości". Według NRA, źródła przewlekłości tej największej nierozliczonej afery III RP znajdują się w "działaniu organów wymiaru sprawiedliwości, które zajmują się tą sprawą od ponad 12 lat".
Widmo przedawnienia
Widmo przedawnienia nad tym procesem wisi od kilku lat. Już latem przedawni się kilka pomniejszych zarzutów stawianych Żemkowi i Chim, a w sierpniu przyszłego roku - główne zarzuty zagarnięcia mienia z FOZZ. W środę prokuratura wniosła przed sądem o umorzenie z powodu przedawnienia dwóch z kilkudziesięciu zarzutów dotyczących Komornickiego i Ebbinghaus - dotyczących zakupu trzech samochodów za pieniądze z FOZZ.
Być może sprawa byłaby już prawomocnie zakończona, gdyby osądziła ją do końca sędzia Barbara Piwnik, która po ponad roku procesu jesienią 2001 r. odeszła do ministerstwa sprawiedliwości. W środę Piwnik uczestniczyła w obchodach 15-lecia Krajowej Rady Sądownictwa. Pytana, czy nie żałuje, że odeszła do ministerstwa sprawiedliwości, bo - jak podkreślali dziennikarze - gdyby nie to, dziś sprawa FOZZ wyglądałaby inaczej, Piwnik odparła: A może bym umarła? Nie można mówić, że nie ma sędziów niezastąpionych. A skoro nie umarłam, to ktoś mi dziś stawia zarzut, że jeszcze żyję. Była minister sprawiedliwości ma nadzieję, że nie dojdzie do przedawnienia wszystkich zarzutów w tej sprawie.
Obecny na tej samej uroczystości prezydent Aleksander Kwaśniewski ocenił, że sędziowie próbują doprowadzić do prawomocnego wyroku w sprawie FOZZ. Ale, jak dodał, w tej sprawie trzeba bić na alarm. W wielu sprawach potrzebny jest nadzwyczajny pośpiech - powiedział dziennikarzom. Jeżeli proces się zakończy, nie będzie umorzeń, jeżeli sędzia wymusi dyscyplinę tego procesu, pomoże to autorytetowi sądów i polskiego sądownictwa. Jeżeli to się nie powiedzie, społecznie będzie uczucie, że sądy nie dają sobie rady z trudnymi sprawami - przestrzegł Kwaśniewski. Postawę adwokatów w sprawie ocenił jako "nieodpowiedzialną, mówiąc wprost".