PolskaProces ws. akcji w Magdalence - zeznawali policjanci

Proces ws. akcji w Magdalence - zeznawali policjanci

Były uchybienia i niedociągnięcia w
policyjnej akcji w Magdalence w marcu 2003 r., ale to nie one
spowodowały, że zginęło tam dwóch policjantów, a 16 zostało
rannych - tak zeznał podczas procesu oficer CBŚ.

Oficer (nie zgodził się na ujawnienie swych danych) jest naczelnikiem jednego z wydziałów Centralnego Biura Śledczego. Na początku marca 2003 r., po przeprowadzonej 6 marca przez antyterrorystów akcji w Magdalence, został on, decyzją komendanta policji, powołany do zespołu mającego ocenić akcję. Zespół zaczął pracę w sobotę, a już w poniedziałek rano miał przedstawić jej wyniki - mówił.

W tym czasie członkowie zespołu rozmawiali z dowódcą antyterrorystów Kubą Jałoszyńskim i szefową wydziału ds. terroru kryminalnego Grażyną Biskupską oraz wicekomendantem stołecznym policji Janem P. (dziś ta trójka jest oskarżona w procesie, Jan P. jako jedyny z nich nie zgadza się na ujawnienie swych personaliów).

Zespół ustalił - choć niejednogłośnie - że antyterroryści nie znali wyników prowadzonej wcześniej obserwacji domu, gdzie ukrywali się poszukiwani bandyci - Igor Pikus i Robert Cieślak.

Zespół stwierdził też, że nie było planu operacji, który powinien był zostać opracowany w wydziale terroru kryminalnego, a ponadto antyterroryści wkraczając na teren posesji przyjęli "szablonowy plan", który pozbawił ich atutu zaskoczenia bandytów. Można było rozważyć ciche wejście do budynku. Od użycia snajperów odstąpiono, bo uznano, że nie ma warunków do snajperskich strzałów - dodał.

Prokuratura, kierując do sądu akt oskarżenia, w znacznej mierze oparła się na ustaleniach zespołu. Zeznający świadek przyznał zarazem, że wszystkie stwierdzone uchybienia i nieprawidłowości "nie były bezpośrednią przyczyną" dużych strat wśród antyterrorystów. Nikt nie zakładał niespotykanej wcześniej determinacji bandytów - mówił świadek.

Oficer dodał, że zespół, jak i wszyscy kolejni eksperci badający całą sprawę, mogli pracować "w poczuciu komfortu, zza biurek", podczas, gdy akcja była dynamiczna, a czasu na podjęcie decyzji - niewiele.

Prokuratura zarzuca oskarżonym nieumyślne spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia policjantów, nieumyślne spowodowanie uszczerbku na zdrowiu oraz niedopełnienie obowiązków w trakcie przygotowania i przeprowadzenia akcji. Zginęło podczas niej dwóch funkcjonariuszy, a 16 zostało rannych. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im kara 8 lat pozbawienia wolności.

Po zeznaniach oficera CBŚ, przed sądem jako świadkowie stanęli funkcjonariusze, którzy prowadzili obserwację posesji w Magdalence. Ich zeznania były w całości tajne.

W nocy z 5 na 6 marca 2003 r. policjanci mieli zatrzymać w podwarszawskiej Magdalence dwóch groźnych przestępców. Na terenie posesji, gdzie ukrywali się bandyci, były rozmieszczone miny, które wybuchły w pobliżu policjantów. Zginęło wtedy dwóch funkcjonariuszy, a 16 zostało rannych. W rezultacie wymiany ognia budynek częściowo spłonął; przestępcy zaczadzieli.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)