Proces Wachowskiego rozpocznie się od nowa
9 maja zacznie się na nowo proces oskarżonego o fałszywe zeznania Mieczysława Wachowskiego, byłego ministra w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. Powodem jest zmiana składu sądzącego oraz to, że podczas swego procesu, Wachowski nie był gotów do obrony, bo niedawno wyszedł z aresztu.
23.02.2007 09:30
W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa na sądowej wokandzie, zamiast sędzi Agnieszki Prokopowicz (od grudnia proces był odroczony z powodu zaawansowanej ciąży sędzi), widniało nazwisko sędziego Grzegorza Romaniuka, wyznaczonego do tej sprawy. Procedura karna przewiduje, że zmiana sędziego wiąże się z koniecznością powtórzenia procesu.
Sędzia Romaniuk oświadczył, że proces - będący już bliski zakończenia - zacznie się od nowa. Wówczas obrońca Wachowskiego mec. Waldemar Kaim wniósł o odroczenie sprawy. Mój klient kilkadziesiąt godzin temu opuścił areszt śledczy. Jest w takim stanie psychicznym, że nie mogliśmy przygotować się do obrony - powiedział.
Wniosek poparł także prokurator Krzysztof Stańczuk. Prawo do obrony chroni konstytucja. Jeśli sąd zacząłby dziś proces i wydał wyrok, ta kwestia mogłaby doprowadzić do uchylenia tego orzeczenia przez sąd apelacyjny - powiedział. Sąd uwzględnił wniosek i wyznaczył nowy termin na 9 maja.
„Mały człowieczek”
57-letniego Wachowskiego oskarżono o złożenie fałszywych zeznań w 2003 roku w prokuraturze w Piasecznie (grozi za to do 3 lat więzienia). Zaprzeczył on wtedy, by dostał od biznesmena Sławomira M. 30 tys. dolarów jako zwrot części zainwestowanych przez siebie pieniędzy. W 2001 roku Wachowski "włożył" bowiem 159 tys. dolarów w tworzoną przez niego i M. spółkę. Wspólny biznes nie powiódł się. Sławomir M. - który czeka na swój proces za oszustwo wobec Wachowskiego - twierdzi, że jeszcze w maju 2001 r. zwrócił mu część zainwestowanej kwoty - 30 tys. dolarów. Głównym dowodem jest pokwitowanie odbioru przez Wachowskiego. On sam twierdzi, że pieniędzy nie dostał, a M. spreparował pokwitowanie, wykorzystując kartkę z jego podpisem "in blanco".
Wachowski twierdzi, że M. spreparował pokwitowanie po to, by uwiarygodnić twierdzenia Lecha Kaczyńskiego z 2001 r. (obecny prezydent RP był wtedy ministrem sprawiedliwości - PAP), że Wachowski to przestępca. Właśnie dlatego to pokwitowanie nosi datę z maja 2001 r.- mówił Wachowski, dla którego wątek polityczny sprawy jest "oczywisty". Kaczyński to mały człowieczek, który teraz się mści za to, że przegrał ze mną proces - mówił w piątek dziennikarzom.
W sprawie konfliktu Wachowskiego z biznesmenem jest też odrębny wątek: Sławomir M. twierdzi, że wręczył b. ministrowi 25 tys. dol. za załatwienie mu wizy do USA. Nie mógł jej dostać normalną drogą, ponieważ w latach 80. został wydalony z USA za używanie fałszywego paszportu. Wachowski jednak przedstawił dowód, że w dniu, o którym mówi biznesmen, przebywał w Hiszpanii, czego mają dowodzić pieczątki w paszporcie.
Wachowski niedawno opuścił po wpłaceniu 200 tys zł kaucji areszt, gdzie przebywał w związku ze śledztwem, w którym łódzka prokuratura zarzuca mu płatną protekcję oraz ukrywanie dokumentów, m.in. tajnych. Wobec Wachowskiego wysuwano też wcześniej inne zarzuty, m.in. że w latach 90. za łapówkę wpłynął na prezydenta Wałęsę, by uniewinnił członka gangu pruszkowskiego Andrzeja Z., pseud. Słowik. Prokuratura tego nie potwierdziła.