Proces porywaczy 9‑letniego chłopca
Przed łódzkim sądem okręgowym rozpoczął się proces porywaczy 9-letniego syna dilera samochodowego. Bandyci za uwolnienie dziecka żądali 300 tys. euro. Uwolnili go po trzech dniach bez okupu.
11.08.2005 | aktual.: 11.08.2005 18:45
Na ławie oskarżonych zasiadają cztery osoby - w tym kobieta - oskarżone o zorganizowanie i udział w porwaniu. Jednym z porywaczy był bliski przyjaciel ojca dziecka. Za kidnaping grozi im kara do 10 lat więzienia. Dwie inne osoby odpowiadają m.in. za niepowiadomienie policji o porwaniu dziecka.
Do uprowadzenia chłopca doszło w lipcu ub. roku w Łodzi. Kidnaperzy wciągnęli malca do skradzionego wcześniej samochodu, gdy ten wyszedł z domu do kolegi. Uprowadzonego zawieźli w bagażniku do przygotowanej wcześniej kryjówki w nowo budowanym domu w miejscowości Jordanów koło Brzezin. Trzymali go w ciemnej piwnicy.
Bandyci skontaktowali się z rodzicami i zażądali za uwolnienie dziecka 300 tys. euro. Rodzice zawiadomili policję. Policyjni negocjatorzy byli przez cały czas z rodziną chłopca i pod ich kontrolą prowadzono rozmowy z porywaczami. Ci po trzech dniach uwolnili dziecko bez okupu. Przywieźli chłopca na peryferia Łodzi i kazali biec do najbliższych zabudowań. Policja zatrzymała ich po kilku dniach.
Dziewięcioletni Piotruś zeznał później w prokuraturze, że bardzo się bał, a porywacze mówili, że tato musi im oddać dużo pieniędzy. Zdaniem psychologa, te przeżycia pozostawią ślad w jego psychice. Według prokuratury, sprawcy nie wykluczali porwań kolejnych dzieci. W trakcie postępowania dwaj główni oskarżeni - Zdzisław K. i Piotr N. - wzajemnie obarczali się winą, umniejszając swoją rolę w porwaniu.
Przed sądem jako pierwsza odpowiadała Anna Ch. - kochanka jednego z pomysłodawców porwania, Zdzisława K. - której ten zwierzał się ze swych zamiarów i opisywał przebieg porwania dziecka. Kobieta wyjaśniła w prokuraturze, że mężczyzna planował porwanie dziecka bo - jak stwierdził - nie opłacało mu się już kraść, a bardziej opłacalne są porwania dla okupu. Kobieta przyznała się do winy i dobrowolnie poddała karze roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Sąd uwzględnił ten wniosek.
Częściowo do winy przyznał się jeden z pomysłodawców porwania Piotr N., który był przyjacielem ojca uprowadzonego dziecka. Przyjaźń była tak wielka, że - jak przyznał ojciec chłopca - dziecku nadano imię przyjaciela. Mężczyzna wysłał z aresztu list, w którym przeprosił i prosił rodziców dziecka o przebaczenie. Ojciec chłopca przebaczył mu na sali sądowej. Według niego, najważniejsze jest to, że dziecko jest zdrowe i nie widać po nim skutków dramatycznych przeżyć.
Piotr N. utrzymuje, że on tylko wskazał kogo można porwać, ale nie brał udział w uprowadzeniu dziecka. Dodał, że to on kazał pozostałym oskarżonym uwolnić chłopca, bo bał się, że coś mu się stanie. Jego obrońca złożył wniosek od dobrowolne poddanie się karze; chciał aby sąd wymierzył jego klientowi karę dwóch lat więzienia i 10 tys zł. grzywny. Na to nie zgodził się prokurator, uznając, że kara jest zbyt niska co mogłoby zachęcić innych kidnaperów, a poza tym mężczyzna tylko częściowo przyznał się do winy.
Troje pozostałych oskarżonych o porwanie odmówiło składania wyjaśnień. Z ich wyjaśnień złożonych w prokuraturze wynika, że tylko częściowo przyznają się do winy i umniejszają swoją rolę w przestępstwie. Sąd odroczył rozprawę do 16 września, kiedy to wyjaśnienia ma składać ostatni z oskarżonych.