Proces ojca, który zabił miesięcznego syna
Przed Sądem Okręgowym w Legnicy
(Dolnośląskie) rozpoczął się proces mężczyzny,
oskarżonego o spowodowanie śmiertelnych obrażeń u swojego
niespełna miesięcznego syna.
10.02.2005 | aktual.: 10.02.2005 15:28
Według prokuratury 48-letni Andrzej S. będąc pod wpływem alkoholu uderzył płaczącego noworodka kryształowym wazonem, powodując u niego m.in. pęknięcie czaszki i powstanie krwiaków, a także stłuczenia mózgu. Chłopczyk zmarł w maju ubiegłego roku.
Andrzej S. nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 12 lat więzienia. Składając obszerne wyjaśnienia przed sądem mężczyzna zapewniał, że bardzo kochał syna i nigdy by go nie skrzywdził.
Mam dwie córki w wieku 4 i 5 lat i to był mój pierwszy syn - powiedział mężczyzna, dodając, że bardzo cieszył się z jego narodzin. Nigdy nie zrobiłem mu żadnej krzywdy. Nikogo też nie podejrzewam, że mógłby coś zrobić mojemu dziecku - zapewniał w sądzie. O swoim nieżyjącym synu nie mówił inaczej jak "Andrzejek".
Mężczyzna przyznał, że w przeszłości nadużywał alkoholu. Nawet w czasie, gdy noworodek przebywał w szpitalu, zrobił żonie awanturę, ta wezwała na pomoc policję. Andrzeja S. zatrzymano i przesłuchano, bowiem ze szpitala nadeszła informacja od lekarzy, że obrażenia noworodka mogą być skutkiem pobicia.
Andrzej S. był w 2001 r. karany za znęcanie się nad żoną. Mężczyzna odpowiada z wolnej stopy. W sądzie towarzyszyła mu matka dziecka. Kobieta również była przesłuchiwana w czwartek. Także ona utrzymuje, nie wie co się stało dziecku.
25-dniowy chłopczyk 17 maja 2004 wczesnym rankiem trafił do szpitala w Głogowie. Przywiozło go tam pogotowie, wezwane przez matkę. W szpitalu stan chłopczyka drastycznie pogorszył się i jeszcze tego samego dnia, przewieziono go na oddział intensywnej terapii dziecięcej szpitala w Legnicy. Tam trzykrotnie reanimowano go. Lekarze ze szpitala w Legnicy zawiadomili policję, że wykryli u noworodka obrażenia w postaci krwiaków śródmózgowego oraz podoponowego. Mimo wysiłków lekarzy noworodek zmarł.
Jeden biegły, jeszcze gdy chłopczyk żył, stwierdził, że wykryte zmiany miały charakter chorobowy. Wówczas Andrzeja S. zwolniono. Jednak w późniejszych opiniach m.in. z sekcji zwłok noworodka inni biegli nie stwierdzili zmian chorobowych i jednoznacznie wskazali, że obrażenia miały charakter urazowy.