Proces o 6 mln zł odszkodowania za wyciętą nerkę
6 milionów złotych odszkodowania domaga się od Skarbu Państwa kobieta, której wycięto nerkę zaatakowaną - jak twierdzą lekarze - przez nowotwór. Zdaniem pacjentki, nerka była zdrowa, a wycięto ją do transplantacji.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Krakowie okaleczona pacjentka zmodyfikowała swoje żądania z 250 tys. zł do 6 mln. W złożonym do akt piśmie podała, iż trafiła do szpitala chora na serce, a wyszła bez nerki. Jej zdaniem, nietypowy sposób przeprowadzenia zabiegu (ze skróceniem dwóch żeber), brak konsultacji z onkologiem oraz nieprzeprowadzenie podstawowych badań wskazują, iż nerka była zdrowa. Na potwierdzenie tej tezy dołączyła wyniki badań poprzedzających jej pobyt w szpitalu i świadczących, jej zdaniem, o tym, iż nie była chora na nowotwór.
Przeprowadzający badania tkanki patolodzy nie chcieli oddać pacjentce wycinków usuniętego organu. Kobieta chciała przeprowadzić niezależną ekspertyzę - jednak przegrała proces o wydanie preparatów.
Śledztwo w sprawie toczyło się w prokuraturze tarnowskiej i było kilkakrotnie umarzane, ale na skutek zażaleń podejmowane na nowo z powodu nowych okoliczności. Jednym z takich wątków, podnoszonych przez zoperowaną kobietę w trakcie śledztwa, był fakt pobytu na oddziale pacjenta-lekarza, oczekującego na transplantację nerki.
W świetle posiadanej dokumentacji jest duże prawdopodobieństwo, że mogło dojść do transplantacji - powiedział po rozprawie mec. Andrzej Braum, pełnomocnik zoperowanej kobiety. (aka)