Proces lustracyjny Jaskierni
Szóstego czerwca Sąd Lustracyjny II
instancji wyda wyrok w procesie podejrzanego o "kłamstwo
lustracyjne" byłego posła SLD Jerzego Jaskierni. Według Rzecznika
Interesu Publicznego miał on zataić współpracę z wywiadem PRL z
lat 70.
We wtorek doszło do końcowych wystąpień w toczącym się za zamkniętymi drzwiami procesie. Zastępca Rzecznika Andrzej Ryński wnosił o uznanie byłego lidera SLD za "kłamcę lustracyjnego". Jaskiernia i jego adwokat chcieli oczyszczenia z tego zarzutu.
W czerwcu 2005 r. Sąd Najwyższy (SN), z powodu błędów formalnych, uchylił wyrok Sądu Lustracyjnego II instancji, który w październiku 2004 r. uznał, że Jaskiernia zataił swoje związki z wywiadem PRL z lat 70. SN podkreślił, że II instancja nie wyjaśniła powodów oddalenia wniosków dowodowych obrony, co SN uznał za "rażące naruszenie przepisów". Ponowny proces w II instancji ruszył we wrześniu 2005 r.
Jeszcze wcześniej, w 2003 r., SN uchylił wyroki dwóch instancji Sądu Lustracyjnego, uwalniające Jaskiernię od zarzutu Rzecznika Interesu Publicznego. SN uwzględnił wtedy kasację Rzecznika i zwrócił sprawę do sądu I instancji.
Lustrowany nie udzielił organom bezpieczeństwa jakichkolwiek informacji operacyjnych, ułatwiających im wykonywanie zadań - mówił w 2002 r. w sądzie II instancji sędzia Rafał Kaniok. Zdaniem sądu, kontakty Jaskierni ze specsłużbami PRL nie spełniały jednej z przesłanek uznania czyjejś współpracy ze służbami - nie wiązały się z operacyjnym zdobywaniem informacji. Według tamtego sądu II instancji, od 1973 r. do 1975 r. Jaskiernia był typowany przez wywiad do współpracy, a w latach 1975-1980 był zarejestrowany jako jego współpracownik.
Sąd I instancji ujawnił zaś w 2001 r., że z akt wywiadu PRL wynika, iż przy "zakończeniu współpracy" w 1980 r. stwierdzono, że w 1973 r. Jaskiernia zgodził się na pomoc "w rozpoznaniu instytutów politologicznych w USA", ale "przekazał informacje odnośnie tylko tego, gdzie pracował"; wskazano zarazem wtedy na "nikłe możliwości udzielania pomocy" przez Jaskiernię. Oficerowie służb specjalnych nie potwierdzili faktu współpracy Jaskierni - ujawnił wtedy sąd.
Wcześniej Jaskiernia przyznawał, że po powrocie z USA w latach 70. sporządził jedynie oficjalne sprawozdanie, jak każdy stypendysta", dla władz Uniwersytetu Jagiellońskiego. "Ono było przedmiotem wykorzystywania przez innych ludzi, ja na to nie miałem żadnego wpływu - dodawał. Gdybym był agentem, to bym się do tego przyznał - mówił Jaskiernia, który w 1992 r. znalazł się na "liście Macierewicza" jako tajny współpracownik wywiadu.