Proces Kiszczaka wraca do I instancji po... 15 latach
Sprawa byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 9 górników kopalni "Wujek" w 1981 roku, wraca do sądu I instancji - zdecydował Sąd Apelacyjny, uchylając wyrok Sądu Okręgowego w tej sprawie. Tym samym sprawa będzie rozpatrywana po raz czwarty.
29.10.2009 | aktual.: 29.10.2009 16:39
SO w lipcu 2008 roku uznał, że karalność nieumyślnego - jak przyjęto - czynu Kiszczaka przedawniła się w 1986 roku. Sąd Apelacyjny uznał, że analiza materiału dowodowego jest nietrafna. Zaznaczył, że do wyjaśnień gen. Czesława Kiszczaka należałoby podchodzić "z większą ostrożnością", gdyż Kiszczak występował w roli oskarżonego. W ocenie sądu pod uwagę powinien być wzięty całokształt okoliczności.
Sąd zaznaczył, że Kiszczak jako minister spraw wewnętrznych powinien przewidzieć możliwe scenariusze, w tym możliwość użycia siły. Według sądu gen. Czesław Kiszczak miał obowiązek wydania aktu regulującego użycie broni palnej w sytuacjach nadzwyczajnych. Wynikało to wprost z dekretu o stanie wojennym. - Wyjaśnienia oskarżonego, że ktoś mu coś radził, albo że dekret w sposób wystarczający to regulował, nie mogą się ostać, bo jest to delegacja z dekretu, którą miał obowiązek wykonać - orzekł Sąd Apelacyjny.
Kiszczak był jednym z autorów stanu wojennego i należał do osób najlepiej poinformowanych o sytuacji politycznej, a także sytuacji strajkowej - podkreślił SA. Sąd zaznaczył, że dekret regulował także wydanie innych rozporządzeń dotyczących życia społecznego w Polsce, w tym przez ministra spraw wewnętrznych. Inne rozporządzenia oprócz tego regulującego użycie broni zostały wydane. W ocenie sądu, Kiszczak musiał zdawać sobie sprawę, "że przepisy dekretu o stanie wojennym w sposób dalece niewystarczający regulowały zasady użycia oddziałów zwartych i możliwość użycia przez nie środków przymusu i broni palnej".
W ocenie SA "nasuwa się przekonanie, że z pełną premedytacją i z pełnym przekonaniem zdaje się ta delegacja nie została wykonana" - orzekł SA. - Bo ówczesna władza używała broni wobec robotników, ale nie chciano tego robić w majestacie prawa - zaznaczył SA.
SA ocenił, że Kiszczak musiał wiedzieć, że może dojść do "niekontrolowanego użycia broni, w tym do oddawania strzałów z broni palnej w czasie akcji odblokowywania zakładów pracy". Konsekwencją braku wydania rozporządzenia było "ręczne sterowanie podczas akcji pacyfikacyjnej w kopalniach". Sąd zwrócił też uwagę, że po tragediach w kopalniach winni nie zostali ukarani, a osoby biorące udział w pacyfikacjach "za wiedzą i zgodą Kiszczaka zostały odznaczone". - Oskarżony Kiszczak osobiście wręczał im te odznaczenia - stwierdził Sąd Apelacyjny.
Sąd uznał, że nietrafne było ustalenie Sądu Okręgowego, że doszło do walki wręcz między górnikami a funkcjonariuszami ZOMO. - To ustalenie jest nietrafne, bo sprzeczne z materiałami dowodowymi - stwierdził SA. W jego ocenie, nie można mówić o nieumyślnej winie Kiszczaka. Sąd zaznaczył też, że sprawa ta się nie przedawniła. "Termin przedawnienia upływa 1 sierpnia 2020 roku, jako że przepis dotyczący zbrodni komunistycznej po przyjęciu umyślności powoduje konieczność przyjęcia, że czyn ten jest zbrodnią komunistyczną - uznał Sąd Apelacyjny.
SA zaznaczył, że nie wydał wyroku zmieniającego wyrok sądu I instancji, gdyż apelacja nie może być na niekorzyść oskarżonego - oskarżony ma gwarantowane konstytucją prawo do dwuinstancyjnego postępowania.
- Cieszę się, że sąd uchylił wyrok i uwzględnił naszą apelację - powiedział po ogłoszeniu wyroku pełnomocnik rodzin zamordowanych w kopalni "Wujek" Maciej Bednarkiewicz. Jego zdaniem sprawa zostanie rozpatrzona szybko, gdyż SA dał precyzyjne wskazania co Sąd Okręgowy powinien zrobić. Powiedział, że ma nadzieję, że wyrok zapadnie w 2010 roku.
W ocenie prokuratora Zbigniewa Zięby "wyrok Sądu Okręgowego nie mógł się utrzymać, gdyż był dotknięty tyloma błędami, że tylko i wyłącznie mógł być uchylony".
Sprawa będzie rozpatrywana przez sąd I instancji po raz czwarty. Proces 82-letniego Kiszczaka trwa od 1994. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylił SA. Sprawę Kiszczaka wyłączono w 1993 r., z powodu złego stanu jego zdrowia, z katowickiego procesu zomowców spod "Wujka", w którym zapadł już prawomocny wyrok skazujący. W 2008 r. katowicki sąd apelacyjny złagodził wyrok b. dowódcy plutonu specjalnego ZOMO Romualdowi Cieślakowi - z 11 do 6 lat więzienia. 13 jego podwładnych dostało zaś wyroki od 3,5 do 4 lat - wyższe niż w sądzie okręgowym. W kwietniu br. Sąd Najwyższy utrzymał te wyroki.
Sąd Wojskowy w Warszawie bada sprawę prokuratorów, którym zarzucane jest utrudnienie śledztwa w sprawie wydarzeń w kopalni "Wujek".
Od 2008 roku przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się proces autorów stanu wojennego, w którym Kiszczak jest oskarżony o udział w "zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym", za co grozi do 8 lat więzienia. Kiszczak został także uznany za winnego w dwóch innych procesach: zwolnienia milicjantów za posłanie córki do I komunii św. i zawarcie ślubu kościelnego, ale sprawy umorzono. Kiszczak uskarża się na zły stan zdrowia i nie stawia się na procesy.