Proboszcz z wyrokiem za szantaż
"Czy Słowo Boże głoszone przez przestępcę
może być wiarygodne?" - pytają parafianie kościoła św. Brata
Alberta w Kętrzynie. Chcą odwołania proboszcza, skazanego za
szantażowanie innych księży - donosi "Gazeta Olsztyńska".
Napisali w tej sprawie list do arcybiskupa Edmunda Piszcza, metropolity warmińskiego. Podpisało go ponad 60 osób. Na początku grudnia sąd w Mrągowie skazał Józefa L. na rok i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata za współudział w szantażowaniu księży i za nielegalne posiadanie broni gazowej.
Gazeta przypomna, że szantażyści żądali od pewnego duchownego spod Mrągowa pieniędzy w zamian za niepublikowanie kompromitujących go zdjęć. Ksiądz Leonowicz przyznał się do winy. Do parafii w Kętrzynie, został przeniesiony z Mrągowa przez arcybiskupa w lipcu ubiegłego roku, kiedy prokuratura zajęła się sprawą szantażu.
"Chcemy, by każda msza dodawała sił i wiary w sens życia" - mówi Bogdan Wójcik, jeden z podpisanych pod listem. "By kontakt z księdzem był dla dzieci wyróżnieniem. Proboszcz nie daje nam takiego bezpieczeństwa". "Gdyby ksiądz powiedział, że zbłądził, może byśmy go zrozumieli. Ale on milczy" - mówi inna parafianka Regina Ogrodnik.
Czy arcybiskup odwoła proboszcza? "Na razie bada sprawę" - tłumaczy ks. Artur Oględzki, rzecznik Kurii Metropolitalnej Archidiecezji Warmińskiej. Nie wiadomo, jak długo to potrwa. Ks. Edmund Piszcz podkreśla, że najważniejsze jest dla niego dobro duchowe parafian, ale musi zachować szacunek do proboszcza - podkreśla "Gazeta Olsztyńska".