PublicystykaPrezydentura Trumpa stała się faktem. Carl Bildt: ucieczka do bunkrów

Prezydentura Trumpa stała się faktem. Carl Bildt: ucieczka do bunkrów

Od Donbasu przez Koreę Północną po region Zatoki Perskiej, nie brakuje miejsc, gdzie wydarzenia mogą przybrać szokujący bieg - pisze Carl Bildt, były premier Szwecji. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w WP Opiniach, w ramach współpracy z Project Syndicate.

Prezydentura Trumpa stała się faktem. Carl Bildt: ucieczka do bunkrów
Źródło zdjęć: © East News | AP/Willie J. Allen Jr.
Carl Bildt

20.12.2016 | aktual.: 21.12.2016 12:26

W sierpniu 2015 roku napisałem na Twitterze, że jeśli Donald Trump zostanie wybrany, będziemy musieli "udać się do bunkrów".

Prezydentura Trumpa wydawała się wówczas wysoce nieprawdopodobna, a jednak stała się faktem. I choć ucieczka do bunkrów może nie jest (póki co) najbardziej odpowiednią reakcją, to bez wątpienia świat wokół nas stał się bardziej niebezpieczny.

Prawie dwa lata temu były doradca ds bezpieczeństwa narodowego i sekretarz stanu USA Henry Kissinger ostrzegł senacką komisję sił zbrojnych, że "kiedy patrzymy na świat, widzimy same wstrząsy i konflikty". Jak ocenił wówczas Kissinger, "Stany Zjednoczone nie stały w obliczu równie rozległego i skomplikowanego katalogu kryzysów od końca drugiej swojny światowej".

To, co wydawało się prawdziwe z perspektywy Waszyngtonu, było w dwójnasób prawdziwe z perspektywy Europy. Mówiąc wprost, wydaje się, jakby Europa była otoczona dookoła pożarami, od rewizjonistycznej i rewanżystowskiej Rosji na wschodzie, do rozlicznych katastrof na Bliskim Wschodzie, w Północnej Afryce i na południu.

Od wiosny 2014 roku, kiedy Rosja zaczęła prowokować konflikt w Donbasie i innych częściach wschodniej Ukrainy, zginęło tam 10 tysięcy ludzi, a dwa miliony innych musiało opuścić swoje domy. A oczywiście, liczby te bledną w zestawieniu z humanitarnymi klęskami w Syrii, Libii i Jemenie.

W efekcie, teraz NATO planuje rozmieszczenie wojsk w północno-wschodniej Polsce i trzech państwach bałtyckich - Estonii, Łotwie i Litwie - podczas gdy Unia Europejska stara się sprostaniem ciągłemu napływowi uchodźców i sprawowaniem kontroli nad swoimi zewnętrznymi granicami.

Co więcej, zagrożenie ze strony Rosji sprowokowało stopniowy wzrost wydatków na obronę i intensyfikację współpracy wojskowej. O ile UE tradycyjnie stawiała pokój i dobrobyt za swoje główne cele, teraz jest zmuszona postawić bezpieczeństwo nad wszystko inne. To znacząca zmiana.

"Skomplikowany katalog kryzysów" o którym mówił Kissinger nie ominął także Arabii Saudyjskiej, skąd obecnie piszę. Wydaje się, że nikt nie ma tu odpowiedzi na fundamentalne pytania o to, jak przywrócić ład w Jemenie i Lewancie, ale wszyscy wiedzą, że im dłużej konflikty te będą trwały, tym bardziej prawdopodobna jest destabilizacja całego regionu. To zagrożenie, którego nitk nie może zignorować.

Równie niepokojące są głosy dobiegające z Waszyngtonu, domagające się wznowienia konfrontacji z Iranem, niedługo po tym jak nuklearny układ między tym krajem a państwami P5+1 - Chinami, Francją, Rosją, Wielką Brytanią, USA i Niemcami - rozwiał widmo takiej konfrontacji (jeśli nie pełnoprawnej wojny).

Na tym chaotycznym tle, administracja Trumpa może przyjąć całkowicie odmienne kierunki polityki od tego, co widzieliśmy dotychczas. Biorąc pod uwagę ostatnie kilka tygodni, wydaje się że będziemy musieli żyć z codziennymi spektaklami międzynarodowej destabilizacji za pomocą Twittera.

Poprzez zakwestionowanie od dawna obowiązującej polityki "jednych Chin", Trump zasygnalizował, że renegocjacjom i dobijaniu nowych targów podlegać będą nawet najbardziej fundamentalne aspekty polityki zagranicznej USA. Stolice państw na całym świecie niewątpliwie czują niepewność wobec tego, co przyniesie przyszłość.

Oczywiście, nadejście nowej amerykańskiej administracji zawsze wiąże się z okresem względnej niepewności; dotarcie się nowej ekipy zajmuje trochę czasu, podobnie jak sformułowanie polityki zgodnej z informacjami, które nie były im wcześniej dostępne, jak np. briefingi służb wywiadowczych. Zarządzanie kryzysami jest sztuką, której nauczyć się można tylko poprzez doświadczenie i trochę wyszkolenia.

Mimo to, po latach narastającego chaosu i niepewności, nie mamy wyboru poza założeniem, że za rogiem czekają na nas kolejne "czarne łabędzie" [tj. wydarzenia, które pojawiają się znienacka i wywołują skutki wpływające na bieg historii]. Od Donbasu przez Koreę Północną po region Zatoki Perskiej, nie brakuje miejsc, gdzie wydarzenia mogą przybrać szokujący bieg.

W normalnych czasach sieć relacji międzynarodowych dawała wystarczająco dużo przewidywalności, doświadczenia i stabilności, co sprawiało że nawet nieprzewidziane zdarzenia mogły pozostać pod kontrolą i nie powodować konfrontacji wielkich graczy. W ostatnich dekadach kilkakrotnie byliśmy tego blisko, lecz nie było żadnych niepowstrzymywalnych katastrof.

Ale możliwe, że te czasy się skończyły. Wkraczamy w epokę geopolitycznych zmian: mniej stabilnych sojuszy i większej niepewności. Owszem, nie powinno się wyolbrzymiać ryzyka tego, że wydarzenia wymkną się spod kontroli; ale nie da się zaprzeczyć, że następny kryzys może być znacznie większy niż to, do czego przywykliśmy. Choćby tylko z tego powodu, że trudniej będzie go skontrolować. A to samo w sobie jest niepokojące.

Ostatecznie świat przywyknie do administracji Trumpa, a administracja Trumpa do świata. Ale teraz, kiedy czas upływa pod znakiem nieprzewidywalności, a dominującą postawą światowych graczy stało się kolektywne zawołanie "ja pierwszy", powinniśmy przygotować się na to, że chaos może rozprzestrzenić się na cały świat.

Innymi słowy, o ile nie czas jeszcze kryć się w bunkrach, z pewnością nie zaszkodziłoby mieć jakiś bunkier niedaleko siebie.

Carl Bildt

Carl Bildt - szwedzki minister spraw zagranicznych w latach 2006-2014 oraz premier w (latach 1991-1994), który wynegocjował akcesję Szwecji do UE.

Copyright: Project Syndicate, 2016

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)