PolskaPrezydent zna już raport w sprawie rakiet Roland

Prezydent zna już raport w sprawie rakiet Roland

Prezydent Aleksander Kwaśniewski został zapoznany z raportem MON w sprawie rakiet Roland.
"Prezydent przyjął raport do wiadomości oraz wyraził przekonanie,
iż wnioski raportu zostaną niezwłocznie i skutecznie wprowadzone w
życie" - podała Kancelaria Prezydenta RP.

14.10.2003 | aktual.: 14.10.2003 16:06

Raport zaprezentował prezydentowi szef MON Jerzy Szmajdziński. W spotkaniu brali też udział: wiceszef resortu Janusz Zemke, szef Sztabu Generalnego WP gen. Czesław Piątas oraz szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski. "Rozmawiano także o sytuacji w strefie południowo-centralnej w Iraku, kontrolowanej przez polskie dowództwo" - poinformowała Kancelaria Prezydenta.

W poniedziałek z raportem zapoznał się premier Leszek Miller. W czwartek mają go poznać sejmowe komisje obrony i spraw zagranicznych - oraz, oficjalnie, opinia publiczna.

Tymczasem już we wtorek "Gazeta Wyborcza" dotarła do wniosków raportu, który ma wyjaśnić przyczyny "międzynarodowej gafy". Według raportu, "błąd popełnił rzecznik MON płk Eugeniusz Mleczak, wydając nieautoryzowany komunikat".

Wcześniej rzecznik MON płk Mleczak przekazał, że cztery francusko-niemieckie rakiety przeciwlotnicze Roland, znalezione w Iraku, mają datę produkcji 2003 r.

Jeszcze tego samego dnia rzecznik francuskiego MSZ zaprzeczył tym doniesieniom i poinformował, że od lipca 1990 roku Francja nie autoryzowała ani jednej dostawy sprzętu wojskowego do Iraku. Doniesienia strony polskiej zdecydowanie zdementował też prezydent Francji Jacques Chirac. 4 października podczas konferencji prasowej w Rzymie powiedział, że "nie może być rakiet z 2003 roku, ponieważ nie produkuje się ich już od 15 lat".

Wkrótce potem Szmajdziński wyraził ubolewanie z powodu informacji podanych przez rzecznika. 7 października Mleczak poprosił o zwolnienie ze stanowisk rzecznika resortu oraz szefa Biura Prasy i Informacji, a minister rezygnację przyjął.

Według "GW", "raport opisuje, jak doszło do skandalu": pierwsi informację, że rakiety wyprodukowano w 2003 r., podali reporterzy dwóch stacji TV, którzy pokazali znalezisko (na rakiecie widniała data 2003); żaden z oficerów patrolu nie stwierdził jednoznacznie, że rakiety są z 2003 r.; rakiety nie zostały zbadane na miejscu, bo wydana przez koalicyjne dowództwo instrukcja SOP-81 nakazuje natychmiastowe zniszczenie (miejsce znalezienia broni może się okazać zasadzką); w meldunkach dziennych MON nie ma sformułowania o francuskich rakietach z 2003 r., choć są ich zdjęcia; dowództwo wielonarodowej dywizji w Iraku nie zdawało sobie sprawy z politycznych konsekwencji, gdyby były to francuskie rakiety z 2003 r.; zawiodła współpraca MON z MSZ.

Jak pisze gazeta, raport proponuje zmiany procedury: opóźnienie niszczenia broni w przypadkach wątpliwych oraz konsultacje z ambasadami państw producentów danego rodzaju uzbrojenia.

MON odmówiło skomentowania publikacji "Gazety Wyborczej".

Po tym, gdy sprawa rakiet stała się głośna, gen. Piątas zapowiedział "konsekwencje dyscyplinarne" wobec polskich żołnierzy z Iraku, którzy błędnie ocenili napis "2003" na Rolandach. Rzecznik Wielonarodowej Dywizji w Iraku mjr Andrzej Wiatrowski został wezwany do Polski na "konsultacje dotyczące systemu informacyjnego w Polskim Kontyngencie Wojskowym".(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)