Prezydent Timoru Wschodniego ranny w ataku rebeliantów
Po poniedziałkowym zamachu na
prezydenta Timoru Wschodniego Jose Ramosa-Hortę, rząd Australii
zapowiedział wzmocnienie swego kontyngentu wojskowego w Dili.
11.02.2008 | aktual.: 11.02.2008 07:00
Stan timorskiego prezydenta określono jako bardzo poważny lecz stabilny - w najbliższym czasie ranny ma być przewieziony z Dili do szpitala w Darwin w Australii.
Ramos-Horta, laureat pokojowej nagrody Nobla z 1996 roku, został postrzelony w brzuch podczas ataku rebeliantów na jego dom w poniedziałek rano. Był operowany w australijskim szpitalu wojskowym w stolicy Timoru.
Do ataku rebeliantów doszło około godziny 6.00 rano (czasu lokalnego). Napastnicy ostrzelali dom prezydenta na przedmieściach Dili z dwóch samochodów, zabijając jednego z ochroniarzy. Rzecznik armii Domingos da Camara powiedział, że podczas ataku zginął przywódca rebeliantów Alfredo Reinado.
Telewizja timorska podała, że próbę ataku podjęto też na dom premiera Xanany Gusmao. Dom ostrzelano, ale nikt nie ucierpiał.
Premier Australii Kevin Rudd reagując na - jak to określił - podwójny zamach na przywódców timorskich, zapowiedział wysłanie do Dili w odpowiedzi na prośbę miejscowego rządu dodatkowych żołnierzy "w sile kompanii" oraz 70 australijskich policjantów. Tym samym liczba żołnierzy Australii, pełniących misję pokojową w Timorze Wschodnim wzrosłaby do około tysiąca ludzi.
W 2006 roku w wyniku walk między frakcjami armii zginęło w Timorze Wschodnim co najmniej 37 osób, a ponad 150 tys. musiało opuścić swoje domy. Chociaż pokój po zamieszkach, które wywołały powszechny chaos w kraju, został przywrócony, to nadal dochodziło do starć zbrojnych.
Timor Wschodni, była kolonia portugalska, został w 1975 roku zbrojnie przyłączony do Indonezji. Od 1999 roku, po referendum w sprawie niepodległości, przez trzy lata pozostawał pod tymczasową administracją ONZ. W 2002 uzyskał niepodległość.