Prezydent: przyjrzę się ustawie lustracyjnej
Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że bardzo dokładnie przyjrzy się ustawie lustracyjnej.
Podejmę decyzję, którą uznam za najbardziej słuszną z punktu
widzenia moralności publicznej - powiedział w radiowych
"Sygnałach Dnia".
Prezydent podkreślił, że przed podjęciem decyzji w sprawie tej ustawy porozmawia zarówno z jej "istotnymi inicjatorami", z tymi, którzy ustawę popierają, jak i z jej przeciwnikami. Zapowiedział, że to będzie "odpowiednia decyzja w odpowiednim czasie" i że wykorzysta do jej podjęcia swoje konstytucyjne kompetencje.
Ustawa z 21 lipca zakłada m.in. likwidację Sądu Lustracyjnego i urzędu Rzecznika Interesu Publicznego, przekazanie lustracji IPN, rozszerzenie jej na nowe kategorie osób oraz szerszy dostęp do teczek IPN. W ubiegłym tygodniu ustawą zajmował się Senat, który nie zgodził się m.in. na przywrócenie statusu pokrzywdzonego i oświadczeń lustracyjnych. Wprowadził m.in. nakaz zwalniania z pracy osoby, wskazanej przez IPN w zaświadczeniu jako osobowe źródło informacji lub oficer służb PRL. Prace nad ustawą będą kontynuowane w Sejmie na początku września.
Zdaniem prezydenta Kaczyńskiego, lustracja powinna być oparta na ujawnieniu listy współpracowników SB. Tak powinno być, gdyby ta ustawa była moim dziełem, to znaczy, gdyby prezydent był władzą ustawodawczą - wyjaśnił.
Ta grupa powinna być podzielona na różne kategorie - podkreślił. Wyjaśnił, że wśród ludzi, którzy znajdują się na liście, byli tacy, którzy od początku nie chcieli współpracować, ale dali się złamać. Ich rejestracja ma od początku nie tyle fikcyjny, bo się na to od początku zgodzili, ale za tym nie szły żadne konkretne czyny - powiedział prezydent.
Podkreślił również, że jeżeli prawdziwe są informacje opublikowane w "Dzienniku" o tym, że ludzie byli pozornie zatrzymywani, po to, by prowadzić rozmowę i doradzać, jak neutralizować "Solidarność", ale formalnie nie ma ich na liście agentów, to takie osoby też powinny być wpisane.
W opinii prezydenta problem lustracji jest bardzo skomplikowany. Są młodzi ludzie o gorących głowach, którzy traktują to, co pisali funkcjonariusze SB, jak ewangelię - między ewangelistami a ubekami nie ma żadnego związku - mówił Kaczyński.
Ja sam z własnych dokumentów mogę powiedzieć, że w moich papierach, które są dostępne, są w Internecie, wypisywano bzdury - zaznaczył. Jako przykład Kaczyński podał sytuację, kiedy "rozpoznawano jego kontakty". W jednym przypadku było to rozpoznanie celne - to rzeczywiście był mój bardzo bliski kolega - wyjaśnił. Pozostałe informacje mijały się z prawdą - w jednym przypadku chodziło o osobę, której prawie nie znałem, pozostałe cztery osoby były mi całkiem obce - powiedział prezydent.
Zbyt trudne było też ustalenie dla funkcjonariuszy SB imion moich rodziców, u których mieszkał mój brat; imiona są całkowicie inne niż naprawdę - dodał.
Jego zdaniem, jakość pracy SB była bardzo marna. Z natury rzeczy wyszukiwali informacje, które miały charakter negatywny, a teraz niektórzy usiłują to generalizować, co mnie bardzo martwi - powiedział Kaczyński.
Odnosząc się do informacji "Życia Warszawy" o rozmowach Jacka Kuronia z SB, prezydent powiedział, że Kuroń jest jednym z bohaterów naszej historii, był niewątpliwym przywódcą opozycji przedsierpniowej, twórcą Komitetu Obrony Robotników.
Z zaskoczeniem przyjąłem informację prasową o tym, że Kuroń prowadził rozmowy z funkcjonariuszem SB Janem Lesiakiem. Nie rozumiem tego. Należy pamiętać, że nie wszystko, co jest napisane w prasie, jest prawdą. Ja nie wiem, czy to jest prawda. Kuroń był człowiekiem lewicy, ale nie zmienia to faktu, że był bohaterem naszej historii. Ja zasadniczej oceny Kuronia nie zmieniam - powiedział Lech Kaczyński.
Wtorkowe "Życie Warszawy" napisało, że w esbeckich materiałach sprawy "Watra" - rozpracowania Jacka Kuronia od lat 60. do 90. - historycy znaleźli materiały dowodzące, że w latach 1985-89 Kuroń prowadził z bezpieką, podczas tzw. rozmów ostrzegawczych i przesłuchań, rozmowy mające charakter negocjacji politycznych.
Bardziej dziwi mnie to, dlaczego Jan Lesiak, który miał być oficerem prowadzącym Kuronia, przeszedł weryfikację, w III RP był funkcjonariuszem UOP i prowadził akcje niszczenia ludzi - powiedział prezydent.