Prezydent: Polska nie może być niczyją strefą wpływów
Prezydent Lech Kaczyński powiedział podczas spotkania z polskimi ambasadorami, że naszemu krajowi zależy na dobrych stosunkach z Rosją, ale Polska nie może być niczyją strefą wpływów.
04.09.2008 | aktual.: 04.09.2008 22:28
Jako dobre Lech Kaczyński ocenił kontakty Warszawy z krajami bałtyckimi, Czechami, a także Gruzją, Ukrainą i Azerbejdżanem.
Prezydent pytał w wystąpieniu do dyplomatów, czy "chcielibyśmy być w dobrych relacjach z Rosją". Tak chcielibyśmy, gdyby to były rzeczywiście dobre stosunki - odpowiadał.
Zdaniem prezydenta, dla dobrych relacji między naszymi państwami potrzebne jest spełnienie przez Moskwę pewnych warunków. Jak dodał, wielokrotnie rozmawiał o tym z czołowymi politykami rosyjskimi. Trzeba zrezygnować z tego, że Polska jest strefą wpływów, a tej rezygnacji nie ma - dodał.
Jak powiedział prezydent, dla dobrych relacji między naszymi państwami potrzebne jest jednak spełnienie przez Moskwę pewnych warunków. Jak dodał, wielokrotnie mówił o nich czołowym politykom rosyjskim. Trzeba zrezygnować z tego, że Polska będzie sferą wpływów, a tej rezygnacji nie ma - podkreślił.
Lech Kaczyński tłumaczył też, że kiedyś wydawało się, że gdy Polska znajdzie się w Unii Europejskiej i NATO, to problemy na wschodzie znikną. Jednak - ocenił prezydent - one nie znikły, ponieważ Rosjanie potrafią dawać sobie radę w tych okolicznościach, które są teraz.
W tym kontekście Lech Kaczyński zwrócił uwagę na olbrzymie wpływy Rosji w krajach UE. W ramach europejskiej poprawności do niedawna przynajmniej - to się trochę zmienia - były dobre stosunki z Rosją - mówił. To jest coś, co nas obciąża - zaznaczył Lech Kaczyński, mówiąc, że chętnie by ten problem rozwiązał, ale to dzisiaj jest jednak niezmiernie trudne.
Prezydent podkreślił również, że bardzo mu zależało na zawarciu umowy w sprawie instalacji w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Dlaczego, jako prezydent, tak mocno naciskałem w sprawie zawarcia traktatu w sprawie tarczy? Istotnie bardzo mi na tym zależało. I to nie dlatego, że ja wierzę w to, że jeden silos z rakietami obroni Polskę przed ewentualnym atakiem z Iranu. Zresztą w ten atak (na Polskę) nie wierzę - powiedział prezydent.
Lech Kaczyński zaznaczył, że chodziło mu o to, aby Amerykanie byli bardziej zainteresowani sytuacją w naszym kraju. Ze względu na wartość tej instalacji myślę, że Ameryka jest bardziej zainteresowana tym, żeby Polska nie stała się przedmiotem wpływów innego, zewnętrznego wobec UE, państwa - ocenił prezydent.
Lech Kaczyński przyznał, że jest zaniepokojony relacjami między Polską a Niemcami, które - jak jednocześnie przyznał - są dla nas niezmiernie ważne.
Prezydent powiedział, że jest zaniepokojony relacjami z Berlinem z tego względu, że w trakcie swojej prezydentury nie widział "żadnych niemieckich ustępstw w stosunku do Polski". Natomiast - jak mówił - widział ustępstwa strony polskiej, także poprzedniego rządu, które "były kwitowane niczym". Prezydent ocenił, że w Unii Europejskiej, istnieje właściwie dyrektoriat dwóch stolic - Berlina i Paryża. Dodał, że szczególna sytuacja Polski w Unii jest "w jakimś sensie nie do po zazdroszczenia".
Lech Kaczyński podkreślił jednocześnie, że Unia dała nam niezwykle dużo, a on "jest głębokich zwolennikiem" przynależności Polski do UE, ale trzeba - zdaniem prezydenta - wziąć pod uwagę także to, że Polska jest co prawda dużym krajem, ale "stosunkowo ubogim i szukającym swojego miejsca w UE". I z tego względu - ocenił Lech Kaczyński - potrzebne są nam dobre relacje z Litwą, Łotwą, Estonią i Czechami.
Zdaniem prezydenta, dyrektoriat w UE sześciu państw, o którym często mówi prezydent Francji Nicolas Sarkozy "to kompletna fikcja". Lech Kaczyński zaznaczył, że w UE jest dyrektoriat trzech stolic - Berlina, Paryża i Londynu, a tak naprawdę tych dwóch pierwszych.
I cała gra naszego państwa musi polegać na tym, żeby tę sytuację zmienić - podkreślił prezydent. Jego zdaniem, jeżeli ta sytuacja będzie kontynuowana, to Polska będzie "w istocie wypełniaczem swojego rodzaju nowej potęgi światowej, jaką jest UE".
A my musimy tam odgrywać rolę podmiotową - oświadczył. Dodał, że nie polega ona na tym, żeby być najsłabszym wśród silnych, ale choć to rola niezwykle trudna powinna prowadzić do pewnej demokratyzacji w UE, tak by Unia nie była "republiką arystokratyczną".
Lech Kaczyński ocenił także, że kluczem na podwyższenie naszej pozycji w UE jest działanie w pewnej grupie regionalnej. Jednocześnie zaznaczył, że "w Grupie Wyszehradzkiej w tej chwili nie jest najlepiej" m.in. ze względu na silne napięcie między Słowacją w Węgrami.
W ocenie prezydenta, polska polityka zagraniczna koncentruje się na UE, ale także na Sojuszu Północnoatlantyckim. NATO jest nam też potrzebne ze względów czysto obronnych, ponieważ nasz rosyjski partner się zmienia - mówił.
Prezydent jako bardzo ważny określił tzw. południowo-wschodni kierunek polskiej polityki, czyli relacje z Ukrainą, Gruzją, Azerbejdżanem.
Jeżeli chodzi o ten kierunek, to nie jest to wynik romantycznego, czy tym bardziej emocjonalnego myślenia. Oczywiście w polskiej polityce jest tradycja pozytywistyczna i romantyczna. Ja jestem pewnie bliższy tej drugiej, ale to nie sfera emocji, to sprawa polskich interesów - podkreślił prezydent.
W jego ocenie, jeżeli wziąć pod uwagę charakter elit tych krajów, to nie ma lepszego sposobu związania z Polską, jak wspólne interesy związane z energetyką. Zdaniem prezydenta, taki zamiar był z powodzeniem realizowany przez ostatnie dwa lata, ale wydarzenia ostatnich tygodni stworzyły "zagrożenia dla tego modelu".
W wieczornym spotkaniu w Pałacu Prezydenckim wzięli udział - oprócz goszczących w Polsce ambasadorów - przedstawiciele kierownictwa MSZ oraz Kancelarii Prezydenta z szefem Piotrem Kownackim.
Po 20-minutowym przemówieniu prezydent zaprosił gości na uroczystą kolację.